Dostępność i cena nośników energii oraz działania osłonowe są głównymi tematami debaty publicznej w Polsce. O swoich przemyśleniach w zakresie wsparcia sektora prywatnego przez państwo pisze dr Zbigniew Mendel.
Nadchodząca zima i jej znane parametry oraz presja inflacyjna powodują, że kluczowymi tematami debaty publicznej w Polsce, poza konsekwencjami wojny rosyjsko – ukraińskiej, jest dostępność i cena nośników energii oraz działania osłonowe w wymiarze indywidualnym.
Nie kwestionując wagi i znaczenia spraw egzystencjalnych ze świadomością, że jako społeczeństwo po raz kolejny nie zdajemy egzaminu obywatelskiej dojrzałości, a stanowiąca element naszego charakteru narodowego prywata, jest nie tylko dolegliwą przywarą, ale zdaje się być niestety skrzywieniem kodu genetycznego o trwałym charakterze. Koronnym tego dowodem są kombinacje przy próbie poszerzenia kręgu beneficjentów tzw. dodatku węglowego. Musimy jednak mieć i zachować świadomość hierarchii naszych priorytetów.
Interwencja państwa w zapewnienie godziwej egzystencji wszystkim, precyzyjnie dedykowana, a nie blankietowo powszechna pomoc, jest z pewnością konieczna i uzasadniona, tyle że kluczowe znaczenie mają działania systemowe, strukturalna obrona aktywności gospodarczej, a w konsekwencji miejsc pracy. Naszej wspólnej przyszłości nie uratuje ani dodatek węglowy, ani zapowiedź istotnej podwyżki minimalnej płacy, realizowanej zresztą na koszt pracodawcy, a nie władzy publicznej. Całym branżom naszej gospodarki grozi nie tylko zapaść, ale wręcz eliminacja rynkowa o trudno wyobrażalnych skutkach społecznych. Lawinowe podwyżki cen nośników energii, niestabilność i deficyt dostępności surowców, niepewne więzi kooperacyjne, gasnąca na skutek inflacji i zubożenia konsumentów koniunktura w wielu branżach, także na kluczowych dla polskiej gospodarki rynkach zewnętrznych, zapowiadane wzrosty obciążeń podatkowych (choćby akcyzy), wzrost kosztów zatrudnienia – to wyzwania o prawdziwie strategicznym charakterze. Produkcja piwa, w które zaangażowane jest w Polsce ponad 350 podmiotów, a z których co czwarty rozważa zamknięcie działalności, jest klasycznym przykładem skali zagrożeń, o przemyśle ciężkim, chemicznym, spożywczym, małym i średnim biznesie, a szerzej sektorze HoReCa, nie zapominając.
Skoro wedle wielu, niezależnie od efektu końcowego wojny w Ukrainie, ceny surowców i nośników energii, na skutek podejmowanych działań dywersyfikująco- innowacyjnych, powinny istotnie spaść już w kolejnym sezonie grzewczym, może to czas najwyższy i ostatni, aby interwencjonizm państwowy przyjął strategiczny, systemowy charakter wobec podmiotów gospodarczych? Może to czas na dedykowaną, ale nie bezwarunkową pomoc dla firm, celem ratowania potencjału wytwórczego, aktywności, ale nade wszystko poziomu zatrudnienia? Poprzez np. regulowane ceny nośników energii, w zamian za ograniczenie indeksacji cen produktów finalnych, programy rzeczywiście stymulujące popyt i koniunkturę, a nie jedynie zwiększające sztywne wydatki publiczne etc. Może to czas na nowe porozumienie między biznesem, a władzą polityczną? Swoiste samoograniczenie, z nadrzędnym celem ratowania nie tylko poziomu aktywności gospodarczej, minimalizacji skutków spadku poziomu życia obywateli, ale po prostu ratowania podstaw spokoju społecznego?
W przestrzeni publicznej wciąż aktualne jest niestety bodaj najbardziej znane, przedwojenne hasło propagandowe: „Silni – Zwarci – Gotowi”. Może czas na mniej nachalną propagandę, a więcej roztropności i odpowiedzialności? W zglobalizowanej, kryzysowej gospodarce, na pewno nie jesteśmy niezależną wyspą, nie tylko z uwagi na ograniczony potencjał. Może to czas na zaniechanie motywowanej potrzebami bieżącej walki politycznej etykietyzacji, na rzecz minimalizacji skutków społecznych strat na skutek kryzysu. Może to czas na szeroką społeczną mobilizację wobec tego co ważne, a nie nośne medialnie? Może to czas na rozsądek, pozytywizm, a nie emocje i romantyzm?
Autorem felietonu jest dr Zbigniew Mendel.