Dr Zbigniew Mendel pisze w swoim felietonie na temat współczesnej odmianie kapitalizmu i potrzebie zmian postaw, szczególnie ze strony pracodawców.
Zglobalizowany kapitalizm, którego podstawą jest kumulacja zysków i postęp technologiczny, jest radykalnie odmienny od poprzednich mutacji. Choćby z tego powodu, że rentowność firm nie jest już definiowana względem przeszłości, a przyszłości (powszechnie, także na rynkach giełdowych, akceptujemy i kupujemy obietnice, wciąż pozostając pod uniwersalnym urokiem wykładniczego rozwoju, czego klasycznym przykładem wartość i wycena start’ upów). Wydawało się, że już kryzys 2008 roku był cezurą w tym aspekcie, jednak niestety nie.
Dopiero covidova rzeczywistość i konsekwencje agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, prawdopodobnie – bo wcale nie jest to pewne – zmienią percepcję świata, choć presja i pozycja kapitału spekulacyjnego na światowych rynkach, z pewnością zaskutkuje rekomendacją kolejnej, cywilizacyjnej amnezji. Pozostaje otwartym pytanie: jak długo kupować będziemy i akceptować obietnice, czy i kiedy bolesne zderzenie z wielowymiarową rzeczywistością, zmusi nas do refleksji, a na jej bazie rewizji zbiorowej i indywidualnej aksjologii, jak długo będziemy jeszcze żyli na kredyt i lewarowali utrzymanie aktualnego poziomu życia?
Nie wiemy rzecz jasna, czy realną jest perspektywa opisywana przeze mnie na moim blogu jeszcze w 2011 roku, w artykule „Hindus, czy Chińczyk, kto będzie naszym dobrodziejem”, zgodnie z którą od połowy stulecia, świat czeka supremacja Indii i Chin (tylko te dwa kraje mają wytwarzać ponad 40% światowego PKB). Indie wyprzedając Chiny staną się światowym liderem, USA zajmą „dopiero” trzecie miejsce, a symbolem ostatecznej dekadencji Europy będzie zajęcie przez Egipt pozycji Niemiec – ostatniego kraju europejskiego – w gronie 10 największych, światowych potęg gospodarczych. Analogicznie nie wiemy, kto będzie liderem Europy i jaki ostatecznie przyjmie ona kształt wobec wyzwań, które przed nami. Na pewno zredefiniowaniu podlegać będzie globalizacja, będąca już nie tylko swobodnym przepływem kapitału i ludzi, supremacją amerykańskiej technologii informatycznej i zachodnioeuropejskiej wydajności. Wzrośnie niewątpliwie – na tle konfliktu z Rosją – rola Afryki jako źródła zaopatrzenia surowcowego znacznej części świata, a w konsekwencji prawdopodobieństwo nowego pola konfliktu z Chinami (może w tym kontekście zasadna jest koncepcja Basenu Morza Śródziemnego, jako jednego ze światowych centrów gospodarczych, na bazie europejskich technologii i kapitału oraz afrykańskich surowców i populacji?). Jestem jednak pewien, że niezależnie od tych globalnych tendencji – na które mamy skądinąd ograniczony wpływ – pozostaje aktualną fundamentalna na dziś kwestia racjonalności zachowań, w aspekcie naszych kluczowych ról społecznych: pracobiorcy – pracodawcy – konsumenta.
Od konsumenta, oczekuje się powszechnie dojrzałego samoograniczenia, z prymatem dla ekologii. Od pracobiorcy stałego podnoszenia kwalifikacji oraz odpowiedzialnego zachowania, uwzględniającego kontekst społeczny i wyzwania cywilizacyjne. Czy i czego wolno oczekiwać od pracodawcy?
Niewątpliwie wykluczony jest nie tylko powrót do XIX wiecznego wzorca właściciela, z wyjątkiem roli mecenasa lokalnych społeczności i ich potrzeb, zwłaszcza w warunkach chronicznego deficytu środków publicznych, na fundamentalne w istocie zadania związane z jakością życia. Pracodawca z pewnością musi pozostać innowacyjnym, odpowiedzialnym, zdolnym i gotowym – w zamian za godziwą gratyfikację – do ponoszenia ryzyka. Czy jednak może i powinien być pazernym? Czy właściciele/pracodawcy mogą pozostać grupą społeczną, która utrzyma orientację na konsumpcjonizm, nie akceptującą co do zasady omnipotencji państwa, z wyjątkiem czasów kryzysowych, kiedy interwencjonizm państwowy postrzegany jest jako determinowana społecznie konieczność?
Odpowiedź choć kontrowersyjna, wydaje się być oczywista. Pracodawcy/właściciele, w imię dobrze pojętego własnego interesu, powinni dokonać świadomych, samoograniczających wyborów, podlegać tym samym ograniczeniom co pracobiorcy. Osobista zachłanność, ostentacyjna zaborczość w realiach współczesności, jest złym wyborem. Czas cywilizacyjnej zapaści, biznesowych restrukturyzacji i społecznych wyrzeczeń, nie jest dobrym okresem do manifestowania konsumpcjonizmu, nawet w warunkach rygoryzmu fiskalnego, populistycznego etatyzmu, braku stabilności warunków gospodarowania. Nadchodzi kolejny czas, kiedy nie przysłowiowa chochla, ale właśnie mała łyżeczka, będzie symbolem właścicielskiej dojrzałości i społecznej odpowiedzialności. Status przedsiębiorcy to także społeczno – kulturowe zobowiązanie i analogiczna dojrzałość, sprowadzająca się do racjonalnych decyzji i osobistego przykładu. To, że można korzystać z owoców działalności gospodarczej, nie oznacza przecież, że trzeba konsumować ponad miarę i przyzwoitość.
Autor felietonu jest dr Zbigniew Mendel