Świadomość nadchodzących, nieuchronnych, wielowymiarowych zmian, wydaje się być coraz powszechniejsza, także w Polsce. Jednym z obszarów zasługujących na szczególną uwagę, jest potencjalne miejsce Polski w rodzącym się, nowym, międzynarodowym podziale pracy.
Z pozoru – biorąc za punkt odniesienia udział Polski w światowym handlu (za 2018 r. – 1,34 proc. udział w światowym eksporcie i analogiczny w imporcie, co przekłada się na status 22 eksportera i 19 importera w skali globalnej – dane za: „Obserwatorfinansowy.pl”) – kwestia ta nie wydaje się mieć priorytetowego znaczenia. Jednak dla wielu polskich branż, od rolnictwa poczynając, przez meblarstwo, po stolarkę otworową, światowa wymiana handlowa stanowi istotę nie tylko rozwoju, ale i podstawę egzystencji.
Z drugiej strony zapowiadany, choć różnie motywowany „odwrót wytwórczy z Chin”, dla którego pandemia koronawirusa staje się transparentnym uzasadnieniem, wydaje się być (biorąc pod uwagę nasze położenie geopolityczne, sojusze i potencjał) szansą dla Polski. W konsekwencji dla wielu hasło: ”Polska Chinami Europy”, brzmi na tyle ponętnie i poważnie, że nie tylko uruchamia wyobraźnię, ale staje się coraz częściej deklarowanym celem strategicznym. Czy zasadnie? Czy możemy i powinniśmy planować dla siebie status „Chin Europy”?
Powrót produkcji na rodzime rynki, na obszar Wspólnoty Europejskiej, wydaje się być przesądzony, z powodów politycznych, ekonomicznych, ale także społecznych, stanowiąc potencjalne remedium choćby na konsekwencje zmierzchu tradycyjnych sektorów przemysłowych, w aspekcie zatrudnienia. Niewątpliwie polski udział w tym procesie jest możliwy i pożądany, powinniśmy jednak mieć świadomość nie tylko naszych szans/przewag, ale i ograniczeń:
- Nie mamy zasobów kapitałowych, ani mocy wytwórczych, pozwalających na globalne aspiracje, stąd powinniśmy wybrać specjalizacje sektorowe;
- Błędem byłaby strategia na budowę przywództwa kosztowego; zawsze znajdzie się ktoś, kto wyprodukuje taniej (na dziś niektóre państwa Afryki, Indie, a w Europie choćby Rumunia), a przywództwo kosztowe wymaga także niekiedy zgubnego efektu skali. Naszą dewizą winno być przywództwo jakościowe;
- Zdecydowanie powinniśmy partycypować w produkcji wyrobów z wyższą wartością dodaną, wysoce przetworzonych, innowacyjnych;
- Niezbędna jest świadomość, że w tej rywalizacji o europejskiego konsumenta mamy silnych, dojrzałych konkurentów (jak choćby Czechy i Słowacja), ze znakomitymi więziami kooperacyjnymi i reputacją w niektórych branżach (choćby przemysł samochodowy), które swego czasu oddaliśmy niestety bez walki;
- Atutem w naszych dążeniach do plasowania polskich produktów na rynkach europejskich, w budowie dla tychże produktów rynków zbytu, winna być liczna i lojalna wobec kraju pochodzenia, posiadająca coraz lepszy status materialny polska diaspora. Wiedzą o tym doskonale choćby producenci polskich marek piwa;
- Naszymi narodowymi specjalizacjami mogą być – poza znakomicie postrzeganą żywnością – przemysł farmaceutyczny, informatyczny, samochodowy, meblarski, wyposażenia wnętrz, stolarka otworowa oraz szeroko pojęte usługi logistyczne;
- Cel dotyczący perspektyw skutecznej implementacji w Polsce produkcji przenoszonej z Azji do Europy, wymaga zarazem szeroko pojętego wsparcia, mecenatu państwa. Z zazdrością, podziwem i osobistym rozrzewnieniem wspominam poziom merytorycznej aktywności i zaangażowania francuskich służb handlowych i dedykowanych instytucji, w dzieło upowszechnienia francuskiej obecności ekonomicznej w świecie (choćby na przykładzie działań Ambasady Francji w Warszawie na rzecz francuskich podmiotów gospodarczych w Polsce). Dlaczego nie potrafimy, a może nie chcemy skorzystać z tego know-how?
Kiedyś mówiono dobre, bo polskie, na dziś to jednak zdecydowanie za mało. Nie możemy liczyć na nacjonalistyczne, skądinąd niebezpieczne resentymenty, a nawet symboliczne sympatie do Polski. Liczą się twarde realia. Próbując zatem odpowiedzieć skrótowo na postawione w tytule pytanie: polskie czyli innowacyjne, nowoczesne, wykonane perfekcyjnie z dobrych komponentów, dostarczone just in time, z długą gwarancją dla użytkownika, a może i ofertą serwisowo – montażową. Czy to możliwe?
Zbigniew Mendel