Rynek fotowoltaiki do niedawna nosił znamiona rynku innowacyjnego w wielu aspektach, będąc synonimem dbałości o klimat i powstrzymanie jego degradacji, preferencji dla naturalnych źródeł energii w opozycji do nośników kopalnych, wreszcie wyrazem dążenia do optymalizacji kosztowej prosumentów i biznesu. Dlaczego zatem ta branża znalazła się na zakręcie i czy podobny los czeka stolarkę?
Według raportu „Rynek fotowoltaiki w Polsce 2022”, przygotowanego przez Instytut Energetyki Odnawialnej (dostępny tutaj), w 2021 roku moc zainstalowanej fotowoltaiki w Polsce, osiągnęła 7,6 GW (tylko za ostatni rok, wzrost rynku o 3,7 GW, tj. 105%!!; 80% przyrostu wygenerowali prosumenci indywidualni, a wartość rynku osiągnęła 16,7 mld zł!!). Ostatnie 10 lat określane jest wręcz mianem „złotej dekady fotowoltaiki”.
Tymczasem 1 lipca 2022 r. pierwszy liczący się gracz branży, notowana na GPW (New Connect) spółka Stilo Energy (przychody 2021: 107 mln zł, zarazem prawie 10 mln strata netto), składa wniosek o upadłość, a inni gracze komunikują o narastających problemach, gdzie najmniejszym jest spadek dynamiki rozwoju.
Upadłości i restrukturyzacje – powie ktoś – wpisane są w prawidła gospodarki rynkowej i ma rację. Casus polskiej fotowoltaiki zasługuje jednak na głębszą analizę będąc klinicznym przykładem, papierkiem lakmusowym okoliczności nie zawsze kreowanych przez biznes, mogących mieć fundamentalny wpływ nie tylko na los branży, ale i kondycję całej gospodarki. Co zatem się stało?
Po pierwsze, wskazać trzeba na nowe regulacje prawne, zmieniające od 1 kwietnia zasady rozliczeń prosumentów, co poskutkowało sztucznym wykreowaniem popytu w kwartałach poprzedzających datę graniczną i załamaniem popytu po tej dacie, ze wszystkiego tego procesu konsekwencjami. Regulator, czyli państwo, zdecydowało się na niekorzystną w opinii klientów – inwestorów zmianę zasad rozliczeń, której pokłosiem jest załamanie popytu, a w konsekwencji koniunktury, trwając przy swojej decyzji, mimo kryzysu energetycznego potęgowanego konfliktem rosyjsko – ukraińskim!
Po drugie, sztucznie wykreowany popyt, w zestawieniu z problemami zaopatrzeniowymi (zwłaszcza niedobór krzemu, stanowiącego 40% wartości modułów fotowoltaicznych oraz mikroprocesorów w falownikach), wygenerował istotny wzrost kosztów, a niedobory i presja rynku wzmogła walkę cenową między oferentami (w efekcie czego istotnie spadły generowane marże), potęgowaną dodatkowo presją kosztową instalatorów.
Po trzecie wzrost sprzedaży realizowany w warunkach niedoborów zaopatrzeniowych wymaga zwiększenia kapitału obrotowego, który mimo że był dostępny, stał się droższy, a z czasem banki finansujące – widząc pogarszający się standing branży – zaczęły rygorystycznie podchodzić do egzekwowania warunków kredytowych. Swoją rolę odegrało także osłabienie złotego, mając na względzie, że znaczna część zakupów zaopatrzeniowych realizowana jest w walutach obcych.
Po czwarte, zawiodły zdaje się również modele decyzyjne, a może optymizm decydentów był zbyt bezkrytyczny, nie uwzględniający rysujących się na horyzoncie zagrożeń.
Efektem końcowym jest gorączkowe poszukiwanie rozwiązań przez branżę generującą – przypomnijmy – ponad 16 mld złotych przychodów rocznie, dającą bezpośrednie zatrudnienie ponad 40 tys. pracowników. Panaceum na problemy widziane jest powszechnie w dywersyfikacji działalności (przesunięciu w kierunku innych komponentów zielonej energii, najczęściej pomp ciepła), alokacji core business’u z klienta indywidualnego na biznesowego, wreszcie restrukturyzacji kosztowej i …konsolidacjach. Pewnie najbardziej skuteczny okaże się w praktyce mix powyższych działań.
Dlaczego o tym wspominam?
Wydaje się, że dla wielu branż fotowoltaika będąca dotąd synonimem sukcesu, winna być zarazem przestrogą, jak istotna i porażająca w skutkach może być działalność regulatora, wsparta negatywnie sytuacją makroekonomiczną i polityczną. Jak ważne jest strategiczne, wariantowe myślenie, szukanie alternatyw, dróg dywersyfikacji i optymalizacji biznesu, budowa scenariuszy, stałe dbanie o kontrolę kosztów i bezpieczeństwo źródeł finansowania, wreszcie unikanie nadmiernego optymizmu.
Autor: dr Zbigniew Mendel