Czy naszym zmartwieniem jest tylko inflacja?

Autor: |Data publikacji:

W publicznych dyskusjach, w mediach, ale także w rozmowach prywatnych determinowanych pandemią koronowirusa i jej skutkami, dominuje kwestia tempa otwierania sparaliżowanej gospodarki, a szerzej życia publicznego, zatrudnienia/bezrobocia oraz inflacji. Generalnie – opierając się na dostępnych danych i ekstrapolując trendy, uwzględniając aktualną trudną sytuację w polskim rolnictwie – spodziewamy się dużej presji inflacyjnej, której skutki uderzą w zachowania i preferencje konsumentów oraz niestety oszczędności.

Trudno nie zgodzić się z obiegową opinią, że inflacja jest dla nas sporym zagrożeniem, dodając jednak zarazem, że niejedynym.

Nie mniej groźnym zjawiskiem może być zarazem zjawisko przeciwne: deflacja. Jej wcale nie hipotetyczne jedynie wystąpienie, będące skutkiem utraty dochodów rozporządzalnych i prolongowania zachowawczych postaw konsumenckich oznaczałoby, że aktualny kryzys ekonomiczny jest poważniejszy niż powszechnie sądzono, a przesłanki do urzeczywistnienia tego negatywnego scenariusza są już widoczne.

Skoro Szefowa Europejskiego Banku Centralnego, szacuje (dane z 30.04.2020 r.) tegoroczną recesję w strefie Euro, w przedziale 5 do – 12 proc., to jest to bez wątpienia poważny problem. Dodatkowe okoliczności to dramatyczny spadek cen ropy naftowej, przekładający się na ceny detaliczne paliw w całej Europie, których jesteśmy beneficjentami i spadki cen wielu surowców. Tyle tylko, że to co dobre w wymiarze jednostkowym (spadki cen detalicznych), może mieć dramatyczne skutki w skali makro (spadek aktywności ekonomicznej, spadek produkcji i sprzedaży, spadek popytu, a w konsekwencji wzrost bezrobocia). W Polsce dodatkowo ostatnie dni (oceniając je przez pryzmat opadów) pokazują, że sytuacja w rolnictwie wcale nie musi być dramatyczna, a zbiory nie muszą być aż tak zagrożone, co przełoży się na wstrzymanie presji inflacyjnej w cenach produktów spożywczych.

W konsekwencji, wybierając mniejsze zło, życzmy sobie raczej umiarkowanej inflacji, niż deflacji, której społeczno – gospodarcze skutki mogłyby być dla nas wszystkich dramatycznie dolegliwe. I jeszcze jedno: jeżeli rzeczywiście miałaby dotknąć nas deflacja, to zwolennicy takiej ewolucji sytuacji, spodziewają się jej raczej w Europie i Polsce od początku 2021 roku.  

autor: Zbigniew Mendel