Tytuł przewrotny, ale nader prawdziwy. W sieci można znaleźć setki, tysiące porad, złotych myśli i genialnych przykładów, które dowodzą, że kryzys to szansa. Nie mówię, że nie, ale droga do sukcesu jest bardzo daleka i wyboista. I staje się udziałem nielicznych. W momencie, gdy wychłodzenie rynku staje się faktem, większość przedsiębiorstw zdaje się nie pamiętać tych wszystkich sugestii. Rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Niestety.
Autor: Piotr Lutek, BlueFox
„Jeden z naszych dostawców twierdzi, że w trudnych czasach należy przede wszystkim redukować zatrudnienie w biurze. A ja rozmawiałem z przedstawicielem konkurencji i oni stawiają na reklamę w telewizji. Nie, musimy zastosować outsourcing logistyki i obsługi klienta”. Kryzys to chaos, która objawia się bardzo szybko. Spotkania kadry zarządzającej przypominają targowisko. W powietrzu fruwa dziesiątki pomysłów i w każdym z nich jest upatrywana szansa na przejście tego potopu suchą stopą. Nie ma przy tym znaczenia, że wiele z tych koncepcji jest ze sobą sprzecznych i ich realizacja może spowodować jeszcze większe problemy. Tak jest.
Kryzys stoi u drzwi. I to wieloczynnikowy, bo na naturalny cykl koniunkturalny nakładają się niedawna pandemia, wojna wywołana przez Rosję i związane z tym kłopoty z surowcem energetycznym i oczywiście inflacja. Niektóre sektory i kategorie już odczuwają zmiany, inne doświadczą tego za chwilę. Będzie nieciekawie i to przez dłuższy czas. Na pewno.
Spróbujmy w takim razie przyjrzeć się temu zjawisku z odpowiednim dystansem. Na początek faktyczne skutki. Po pierwsze każdy kryzys obnaża najsłabsze punkty modelu biznesowego i strategii (jeżeli przedsiębiorstwo takową posiada), wywierając na nie silny stres. To, według mnie, kluczowy element. Sypie się bowiem mechanizm, którym operowaliśmy na rynku od dawna. Druga kwestia to osłabienie potencjału rozwojowego. Wdrażamy całą paletę działań, w tym nowatorskich, a efekt jest mizerny. Rynek nie reaguje w ogóle lub bardzo apatycznie. Ostatecznie oczywiście jest zagrożona pozycja przedsiębiorstwa na wybranych rynkach. I już.
Jak w takim razie podchodzić do tego typu sytuacji bez dodatkowych emocji, chaosu i głupich decyzji? Całość procesu można podzielić na trzy kroki. Pierwszy to szybka identyfikacja największych słabości naszego modelu rynkowego. Z odpowiednim dystansem i bez zbędnej nostalgii. Ten etap zresztą warto powtarzać co jakiś czas, niezależnie od sytuacji. Drugi to tamowanie krwawienia. Wybór rozwiązań, które pozwalają najszybciej niwelować słabości i nadanie im wysokiego priorytetu wdrożenia. Dla każdego przedsiębiorstwa istnieje optymalna ścieżka działania. Należy ją odkryć i „ubrać” w projekt kryzysowy. Oczyszczając przy tym pole z wszelkich złotych strzałów, które się pojawiają ze wszystkich stron. W trzecim ruchu należy pakiet zadań antykryzysowych wzmocnić najbardziej perspektywicznymi szansami rozwojowymi. Tak, wtedy dopiero kryzys może stać się zbawienny.
W tym trzyetapowym procesie pojawia się grupa kluczowych pytań, jakie należy sobie postawić. Warto je przytoczyć i zakodować:
– co pozwoli wyprzedzić konkurencję w zaspokajaniu potrzeb odbiorców?
– co pozwala zminimalizować wydatki i zwiększyć efektywność?
– jak optymalnie dopasować produkt (propozycję wartości) do oczekiwań rynkowych?
– jak obniżyć ryzyko wpadki rynkowej?
Generalnie, wygrywają odpowiednia analiza i wyciąganie wniosków. Mając wiedzę o faktycznej sile wewnętrznej naszej organizacji i wpływie jaki mamy na rynek, dostajemy na tacy właściwą strategię na czas kryzysu. Od odwrotu z pola bitwy, co trzeba brać pod uwagę, aż po kierunek, który możemy określić jako „świetlana przyszłość”. Wszystko pod warunkiem, że skupimy się na faktach i liczbach, a nie na szukaniu winnych. W przeciwnym razie zasilimy szeregi ofiar.
Piotr Lutek, BlueFox