Pracownik potrzebny od zaraz, czyli just in time na rynku pracy

Autor: |Data publikacji:

Obecna sytuacja gospodarcza wywiera mocny wpływ także na rynek pracy, szybko go zmieniając. I nie chodzi tu tylko o pracę zdalną, jaką koronawirus niemalże wymusił na pracodawcach czy fakt, iż w niektórych przypadkach okazała się ona nie tylko skuteczna, lecz nawet bardziej efektywna, niż tradycyjny model biurowy.

Zamieszanie związane z COVID-19 to nie tylko problem gastronomii czy branży rozrywkowej. To problem całej gospodarki. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy kwarantanna dotyczy kilku, a nawet kilkudziesięciu czy kilkuset podwładnych. Szkoły nie tak dawno skarżyły się, że nauczyciele chorują, sanepid kieruje ich na kwarantannę i niedługo nie będzie miał kto uczyć dzieci. Ale w innych firmach, na przykład produkcyjnych, problem jest dokładnie taki sam. Tu też pracownicy chorują, też mają kwarantannę.

I właśnie ten fakt sprawił, że firmy zaczęły zgłaszać się do agencji pracy, poszukując pracowników tymczasowych. Jednak nie za miesiąc lub dwa, i nie na pół roku, tylko już, teraz, i np. na dwa tygodnie. Albo na trzy dni. Bo Kowalski jest na kwarantannie, i jak ktoś go nie zastąpi, to produkcja po prostu stanie. A takich Kowalskich w jednej firmie może być kilku.

Problem pojawia się zwłaszcza tam, gdzie przedsiębiorcy wprowadzili model pracy zwany „just in time”, czyli efektywną pracę, ale bez generowania zbędnych kosztów w postaci przepełnionych magazynów czy pracowników „na podmianę”. W takich firmach wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a brak jednej osoby powoduje nagły zastój całego procesu.

Zasadę tą wykorzystują także zewnętrzni rekruterzy, czyli po prostu agencje pracy. Proponują oni przeniesienie systemu „just in time” z zarządzania produkcją, na zarządzanie personelem. Po uzgodnieniu zleceń z klientem, agencja przystępuje do działania, wyłapując z bazy osoby odpowiadające wymogom zleceniodawcy. Chodzi tu nie tylko o kwalifikacje, ale przede wszystkim o dostępność, czyli gotowość do podjęcia pracy praktycznie od zaraz. Do klienta trafiają profile konkretnych osób. Musi on dokonać wyboru pracownika, natomiast dalsze formalności załatwia agencja. Przedsiębiorca nie musi do tego angażować swojego działu administracyjnego czy kadrowego. Nie musi też zamieszczać ogłoszeń i przeprowadzać rozmów z podwładnymi. A w momencie, kiedy z powodu kwarantanny paru osób produkcja w zakładzie zostaje wstrzymana, czas jest niezwykle cenny.

Dlatego też w czasie pandemii rekruterzy odnotowują wzrost tego typu zleceń. Jest to w zasadzie system podobny do pracy tymczasowej, jednak w tym przypadku najważniejsza jest szybkość. Dla pracowników jest to o tyle korzystne, że pomimo braku stałej posady pracują oni w pełnym wymiarze czasu pracy, tyle, że u kilku różnych pracodawców. Firma natomiast zyskuje pracowników, z którymi nie musi „wiązać się” na stałe, a którzy idealnie pokrywają luki w personelu. Zwłaszcza, że kwarantanna trwa kilka lub kilkanaście dni i w zasadzie może dotyczyć pracowników z różnych działów, a nie tylko tych z produkcji.

Zamiast narzekać na wirusa i brak odpowiedniej siły roboczej, może warto rozważyć współpracę z agencją? Zwłaszcza taką, która ma w bazie osoby wykwalifikowane pod kątem danej firmy i gotowe do podjęcia pracy od zaraz. W takim przypadku bowiem unikamy długich i żmudnych procedur, nie musimy się martwić o to, co zrobimy z zatrudnioną właśnie osobą po zakończeniu kwarantanny nieobecnego pracownika, czy po jego powrocie do pracy z opieki czy po chorobie. To agencja zatrudnia kierowane do firmy osoby, a poza tym doskonale zdają sobie one sprawę z faktu, iż nie będzie to praca stała. Chociaż bywa, że tak właśnie się kończy – jeżeli trafimy na naprawdę dobrego pracownika, wówczas, w miarę możliwości oczywiście, będziemy chcieli zapewne kontynuować współpracę bezpośrednią. Czyli bez pomocy agencji.