17 grudnia w życie wchodzi unijna dyrektywa o ochronie sygnalistów. Kim są sygnaliści i co w praktyce dla przedsiębiorców oznacza implementacja unijnej dyrektywy wyjaśnia w swoim felietonie doktor Zbigniew Mendel.
Permanentna i zdająca się nie mieć końca walka z covidowym zagrożeniem, presja inflacyjna i jej wielowymiarowe implikacje, niedobory surowców i materiałów, problemy kooperacyjne, poziom i wyzwania dyskursu oraz sporu politycznego w Polsce – to tylko niektóre determinanty mogące spowodować, że społecznej uwadze, zwłaszcza zaś percepcji zarządzających i właścicieli podmiotów gospodarczych, może umknąć ważna cezura czasowa, jaką jest 17 grudnia br. W tym dniu, formalnie wchodzi w życie unijna dyrektywa o ochronie sygnalistów, mimo braku stosownej ustawy krajowej i przepisów wykonawczych. Ich brak może co prawda spowodować prolongatę przywołanego terminu, ale nie oznacza to możliwości, a tym bardziej zasadności, zawieszenia stosownych działań wdrożeniowych. Do 17.12.2021 roku, podmioty zatrudniające powyżej 250 pracowników, zobowiązane są do uruchomienia procedur zgłaszania nieprawidłowości w firmie (przedsiębiorstwa zatrudniające 50 – 249 pracowników, mają na to czas do 17.12.2023 roku).
Sama koncepcja sygnalistów, od jej zarania, zwłaszcza w polskich realiach, budzi spore kontrowersje.
Z mocy prawa status ten przysługuje bowiem każdemu pozostającemu w relacjach biznesowych z przedsiębiorstwem, a więc nie tylko z pracodawcą!!! To ważne zastrzeżenie, o daleko idących konsekwencjach: sygnalistą może być zatem nie tylko zatrudniony, ale także osoba współpracująca, z formułą B2B włącznie, wolontariusz, a nawet stażysta, którzy komunikują przedsiębiorcy/jego reprezentantom, ale i poza firmą (stosowne służby i urzędy, opinia publiczna, media) nieprawidłowości, za które odpowiedzialny jest dany podmiot gospodarczy. Katalog przedmiotowy wspomnianych nieprawidłowości jest bardzo szeroki i zawiera potencjalne uchybienia w obszarach między innymi: życia, bezpieczeństwa, przejrzystości życia publicznego, bezpieczeństwa finansów publicznych, uczciwej konkurencji, środowiska naturalnego etc.
W Polsce – co potwierdzają badania[1] – co prawda 89% badanych firm deklaruje wiarę, że dyrektywa o ochronie sygnalistów służyć będzie interesom biznesowym firmy (zwłaszcza w aspekcie ograniczenia strat finansowych z tytułu szeroko pojętych nadużyć), ale – co symptomatyczne – jedynie 9% z nich deklaruję pełną gotowość do realizacji wspomnianej dyrektywy, a zarazem żadna nie wdrożyła dotąd w pełni tzw. „standardu minimum”!!! Takie wyniki zdają się potwierdzać, że deklarowana akceptacja dla instytucji sygnalistów, wynika raczej z ulegania zasadom politycznej poprawności i świadomości nieuchronności obowiązku implementacji, niż z realnego przekonania decydentów o zasadności i użyteczności wdrażania samej dyrektywy. Wpisuje się ona bowiem w jakże nośną marketingowo i szeroko propagowaną Społeczną Odpowiedzialność Biznesu (CSR), tyle że póki co jest powszechnie bagatelizowana i lekceważona.
W Polsce konotacja „sygnalisty”, ma zdecydowanie pejoratywne znaczenie, wynikające ze względów kulturowych i doświadczeń historycznych. Decydenci – nie tylko gospodarczy – traktują ją jakże często jako uchybienie obyczajom, bez mała zamach na wolność gospodarczą i prawo własności, niezasadne dążenie legislatora do limitowania ich praw w zakresie zarządzania i dysponowania majątkiem. Pomijając aksjologię tych, dla których pryncypia w zakresie zarządzania biznesem wzorowane są na zasadach celnie opisanych na stronach „Ziemi Obiecanej” W. Reymonta, trudno podzielać takie obiekcje, nawet w czasach tak labilnych w stosunku do zasad prowadzenia działalności gospodarczej jak obecnie.
Działalność sygnalistów może być szczególnie widoczna, spektakularna w aspekcie skutków i potrzebna społecznie w obszarach choćby niezasadnego obniżania podstawy opodatkowania firm (od prostych metod ujawniania niezasadnych faktur kosztowych, po bardziej wysublimowane: tworzenie spółek celowych, wynajmujących podmiotowi z umownej grupy kapitałowej infrastrukturę: np. hale, magazyny, salony sprzedaży, po zawyżonych kosztach, celem wyprowadzania zysku), zakupów, przetargów publicznych, ochrony środowiska naturalnego, zarządzania zasobami ludzkim (dyskryminacje i mobbing), a także wypłaty wynagrodzeń (tzw. „wypłaty pod stołem”, bez uiszczania zgodnych z prawem kosztów pracy). Zwłaszcza ta ostatnia płaszczyzna warta jest zasygnalizowania i przemyślenia, nawet z uwzględnieniem doraźnych zysków z tytułu ukrywania prawdziwego poziomu wynagrodzenia. Wystarczy, że sygnalista „przypomni” sobie o procederze w zakresie nieujawniania prawdziwego poziomu wynagrodzeń krótko przed przejściem na emeryturę…
Warto zasygnalizować jeszcze jeden aspekt zagadnienia: relacji między pracodawcą, a sygnalistą oraz środowiskiem jego pracy. Mimo prób uregulowania prawnego tego obszaru, zagrożenie potencjalnym konfliktem i jego konsekwencjami dla interesu i reputacji stron jest oczywiste.
W odniesieniu do dyrektywy o sygnalistach, zasadna jest analogia do kwestii ochrony danych osobowych (RODO). Niezbędne jest przygotowanie organizacji, stworzenie i wdrożenie procedur. Warto przy tym skorzystać z know – how wyspecjalizowanych firm.
Oponentom i przeciwnikom sygnalistów, warto przypomnieć stare powiedzenie Ignacego Krasickiego z Monachomachii: „[…] Prawdziwa cnota krytyk się nie boi […]”.
[1] Tytułem przykładu: J. Grzegorz, J. Hamada (12.10.2021); Badanie EY – Czas na ochronę sygnalistów. Wersja internetowa dostępna pod adresem: www.ey.com/pl_pl/forensic-integrity-services/czas-na-ochrone-sygnalistow.
autor: dr Zbigniew Mendel