Sytuacja na rynku surowców wydaje się stabilizować. Ceny aluminium na giełdach utrzymują się na przyzwoitym, choć wciąż wysokim poziomie poniżej 3 tys. USD/t, natomiast na rynek powraca stal z Ukrainy.
Po ataku Rosji na Ukrainę ceny stali poszybowały gwałtownie w górę, a producenci i dystrybutorzy gorączkowo zaczęli poszukiwać dostawców z innych krajów. I widać znaleźli, gdyż obecnie, kiedy na rynek próbują wrócić ukraińscy producenci stali, zainteresowanie wcale nie jest wysokie. Huty z Zaporoża zaoferowały np. 140 tys. ton blach do odebrania w czerwcu, bez ograniczeń ilościowych. Jednak, jak twierdzi Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS): wśród dystrybutorów nie ma obecnie dużego zainteresowania materiałami z Ukrainy. Może to być spowodowane obawą o terminowość dostaw. Obecnie największą przeszkodą w kontraktowaniu zamówień są problemy logistyczne, a nie produkcyjne. Niektórzy więc zakontraktowali niewielkie dostawy, aby przetestować terminy dostaw. Jeżeli te okażą się stabilne wówczas można przypuszczać, że ukraińska stal w większych ilościach pojawi się w polskich zakładach i składach handlowych, a to wpłynie na poziom cen.
Stabilizuje się również sytuacja na rynku aluminium, którego ceny wracają do poziomu cen ubiegłorocznych. Na światowych giełdach transakcje zawierane są poniżej 3 tys. USD/t, choć niektóre agencje konsultingowe wieszczyły na ten rok ceny powyżej 4 tysięcy dolarów. Powodem tego jest słabsza sytuacja gospodarcza w Chinach, a tam największym graczem na rynku pozostaje Aluminum Corporation of China, największy producent tlenku glinu na świecie. Szacuje się, że w 2018 r. wyprodukował on 17 mln ton aluminium (cała produkcja rosyjska to ok. 3,5 mln ton rocznie. O tym rynku decydują więc Chińczycy, którzy produkują rekordowo dużo aluminium, a kontrakty terminowe na ten metal osiągnęły ostatnio najniższy poziom w okolicach 2800 USD za tonę, czyli o około 30 proc. mniej niż ich rekordowy szczyt osiągnięty po wybuchu wojny na Ukrainie.
Informacje z rynku surowców (także PCW) skłaniają do myślenia o stabilizowaniu się sytuacji. Nie znaczy to, że ceny wrócą do poziomu z roku 2020, ale choć wciąż wysokie pozostaną jednak bardziej stabilne, bardziej przewidywalne. To z kolei pozwoli na lepsze planowanie i panowanie nad kosztami w zakładach produkujących m.in. okna i drzwi.