Jan Kidaj, prezes lubelskiego Aliplastu udzielił niedawno wywiadu, w którym zwrócił uwagę na jeden z elementów wahań cenowych aluminium. Jest nim mianowicie subsydiowanie produkcji chińskich producentów przez tamtejszy rząd, co musiało się spotkać z reakcją unijną, gdzie produkcji dotować nie wolno.
W 2020 r. Unia Europejska zdecydowała się na postawienie barier dla sektora aluminiowego z Chin. W sierpniu w państwach wchodzących w skład UE wprowadzono rejestrację kontraktów aluminiowych z Chin. W październiku nałożono na producentów aluminium z Chin cła w wysokości 34-48 proc. Na skutek wprowadzenia ceł i wzrastających cen za transport większość klientów kupujących do tej pory towar z Dalekiego Wschodu przestawiła się na europejskich producentów. Szacuje się, że dzięki temu ruchowi na rynek europejski powróciło zapotrzebowanie na około 350 tys. ton aluminium. To pomogło europejskim producentom i wyrównało szanse, które do niedawna były zachwiane na korzyść chińskich fabryk. Bo jeżeli w centralnie sterowanej gospodarce państwa chińskiego subsydiowane są podmioty gospodarcze to my w Europie nie mamy szans. Stąd decyzję UE uważam za korzystną dla rodzimych producentów.
Taką opinię potwierdzają wyniki lubelskiego producenta, o których prezes Kidaj mówi:
Ubiegły rok zakończyliśmy bardzo dobrym wynikiem. Przychody, które zanotowaliśmy były nawet wyższe od planowanych. Nieźle zapowiada się również ten rok. Mamy za sobą dwa miesiące i nie obserwuję spadków. Może z wyjątkiem paru dni, kiedy z powodu zimy stanęły budowy w niektórych miejscach w kraju, ale spodziewam się, że to przejściowe spowolnienie.
Zobaczymy jak sytuacja wyglądać będzie po Świętach, bo jednak wszyscy mają nadzieję, że ten sezon wreszcie naprawdę wystartuje. Ale nadzieję też mieć wypada jeśli idzie o stabilizację sytuacji na rynku aluminium, gdzie jak już pisaliśmy, cena surowca wzrosła w ostatnim roku dwucyfrowo. Z tego tytułu za chwilę pojawi się podwyżka cen profili aluminiowych i można tylko mieć nadzieję, że będzie to jedyna korekta w tym roku.