Petycje vs. wolny rynek

Autor: |Data publikacji:

Niedopasowanie popytu i podaży nie będzie trwało wiecznie. Jak tylko dostawcy z różnych branż zaczną działać wspólnie, to te niedobory znikną, a wraz z nimi inflacja. To się teraz dzieje na rynku drewna i zdarzy się później w innych miejscach – uważa analityk rynkowy Brad McMillan z Commonwealth Financial Network.

 

Domy drewniane, pasywne, energooszczędne budowane są już coraz częściej.

Nadzwyczajny popyt na drewno na rynku amerykańskim, spowodowany rządowym programem budowy domów, miał wpływ na rynek europejski, skąd w ub. roku wyeksportowano ok. 18 mln m3 kłód drewna iglastego. Było to podwojeniem ilości z roku 2019, a w I półroczu br. dynamika tego wzrostu nie malała. Sytuacja ta skłoniła francuskich właścicieli tartaków do wystosowania petycji do Komisji Europejskiej, żądającej zakazu wywozu drewna z Europy. Początkowo postulat ten dotyczył tylko drewna dębu i buku, ale ostatecznie rozszerzono to na wszystkie gatunki. Do petycji dołączyło również 300 polskich producentów, w tym Związek POiD, mimo, że Polska praktycznie nie liczy się na światowym rynku drewna. Lasy Państwowe mają wprowadzone limity i ograniczenia w tym zakresie, przez co eksport drewna wynosi zaledwie 5 proc. rocznej produkcji Lasów i trafia wyłącznie na rynek unijny. Według informacji udzielonych przez Lasy Państwowe drewno średniowymiarowe iglaste „papierówka” potaniało obecnie w porównaniu z zeszłym rokiem o 6,6 proc., a drewno tartaczne podrożało zaledwie o 2,6 proc. Zakres wahań tych cen nie odbiega więc od średnich wahań cen w ubiegłych latach.

Dlaczego drewna brakuje?

Skąd więc się wzięły braki drewna i materiałów drewnopochodnych na rynku polskim? Część analityków jest zdania, że jest to pochodna polityki tartaków, które na przełomie roku nie kupowały surowca, licząc na obniżki cen. Kiedy pojawił się duży popyt trudniej już było zakontraktować drewno, bo działali tu już pośrednicy pracujący na rzecz klientów azjatyckich czy amerykańskich. Wielkie tartaki skandynawskie zarobiły na tym ponoć prawdziwe fortuny. Teraz sytuacja podażowa wydaje się wracać do normy, a ceny powoli wracać będą zapewne do poziomu „przyzwoitości”. Aczkolwiek może to potrwać, bo słychać, że producenci wyszli na zakupy, zapełniają swoje magazyny, by mieć surowce na realizację zamówień z rynku budowlanego. To na pewno nie będzie sprzyjać obniżce cen na tarcicę. Ale podzielamy opinię amerykańskiego analityka, że „niedopasowanie popytu i podaży nie będzie trwało wiecznie”. Sam rynek to wkrótce unormuje bez zbędnych petycji do Komisji.