Folia czy taśma?

Autor: |Data publikacji:

Rozmowa z Grzegorzem Gonerą właścicielem firmy Dambar w Kaliszu.

Dużo mówi się o ciepłym, czy szczelnym montażu. Jak to wygląda u was?

Nie narzucamy inwestorowi rozwiązania, ale zwracamy mu uwagę na konieczność zabezpieczenia warstwy izolacyjnej. Nakładanie folii zewnętrznej mija się z celem, gdy elewacja będzie wykonywana po wielu miesiącach i na ten czas trzeba ją też czymś zabezpieczyć. Jeśli klient chce, pokrywamy piankę np. zaprawą do styropianu. Tak naprawdę nie wiadomo kto powinien sprawdzać szczelność montażu i odpowiadać za szczelność całego budynku. Okna i drzwi są istotnym, ale tylko jednym z jego elementów.

Jakie materiały stosujecie, gdy klient zamawia tzw. ciepły montaż?

Zauważyłem na rynku niemieckim, że tam przechodzi się na taśmy rozprężne. Robi się to łatwiej i szybciej niż piankowanie oraz nakładanie folii od wewnątrz i od zewnątrz. Zastosowanie taśmy to tylko jedna czynność. W przypadku pianki i folii w grę wchodzą cztery, w dodatku wymagające przerw technologicznych. Dlatego też wolimy używać taśmy. Stosujemy tzw. ciepły parapet pod oknem. Przy montażu na piankę od wewnątrz uszczelniamy ją masą Illbruck, która zabezpiecza przed wnikaniem pary wodnej. Bez problemu można położyć na niej każdy tynk.

A ceny montażu na kaliskim rynku?

Za montaż na piankę bierzemy 28-30 zł netto za metr bieżący. Przy foliach doliczamy 12-15 zł, za taśmę rozprężną 20 zł. Indywidualnie kalkulujemy cenę montażu elementów wielkogabarytowych. Mamy do dyspozycji ciężarówkę z HDS, której używamy wszędzie, gdzie można dojechać. Poza tym korzystamy z ręcznego manipulatora o udźwigu do 200 kg. Zastanawiamy się nad zakupem miniżurawia o większym udźwigu.

Jak jeszcze można się wyróżnić, by przetrwać w tym biznesie?

Na przykład taka prosta rzecz, jak sprzątanie po robocie. Można zostawić totalny bałagan lub porządek. Po montażu pozostają opakowania, które klient kupił z towarem. Należą do niego, ale najczęściej ich nie chce… Można się upierać, że śmieci nie zabieramy, albo uwolnić go od problemu i wywieźć to do sortowni lub na wysypisko. W przypadku demontażu też powstaje dylemat, co z wymontowanymi elementami: zabierać czy zostawiać klientowi? A może już przy umowie ustalać sposób działania i doliczać utylizację do ceny usługi? Wbrew pozorom, stanowi dla nas poważny wydatek…