Eksport kluczowym elementem dla poprawy sytuacji w branży stolarki?

Autor: |Data publikacji:

Przewidywanie średnioterminowych, a tym bardziej długoterminowych trendów rozwojowych i wyników branży stolarki otworowej – z uwagi na ilość zmiennych – jest zadaniem tyle trudnym i ryzykownym, co fascynującym poznawczo wyzwaniem.

Kluczową przesłanką – poza rzecz jasna poziomem optymizmu konsumenckiego i jego determinantami – jest przyjęcie do wiążącej wiadomości, że z uwagi na pojemność rynku wewnętrznego z jednej strony, z drugiej zaś poziom mocy produkcyjnych sektora – skądinąd stale rosnących, dodajmy nie zawsze racjonalnie – przyszłość i standing sektora zależy od rynków zewnętrznych, od eksportu, który jest „być albo nie być” polskiej stolarki otworowej.

Wariant optymistyczny coraz bardziej możliwy?

Wydaje się, że zasadne są dwa scenariusze bazowe:

1) Począwszy od najwcześniej II połowy 2024 roku, wraca optymizm konsumencki, a skłonność do inwestowania wynika tyle z ekonomicznej konieczności renowacji starej substancji mieszkaniowej (koszty energii), co z deficytu mieszkań (szacuje się, że tylko na rynku niemieckim przywołany deficyt  sięgnie w ciągu dekady miliona lokali mieszkalnych). Jednocześnie indywidualny wysiłek inwestycyjny, zostanie wsparty szeroko pojętym interwencjonizmem państwa (dotacje, ulgi podatkowe, preferencje inwestycyjne, wsparcie kredytowe itd.), co nie zostanie zniweczone rosnącą presją nacjonalizmów oraz protekcjonizmu na rynku Wspólnoty Europejskiej. W efekcie rola polskich przedsiębiorstw na rynkach eksportowych nie ulegnie marginalizacji i utrzymamy per saldo udziały rynkowe, co nie będzie wcale zadaniem łatwym, mimo obiektywnych atutów (wystarczy wspomnieć o pozycji rynkowej rodzimych przedsiębiorstw na rynkach eksportowych i ambicjach innych eksporterów, choćby rumuńskich, słoweńskich, a i tureckich). W tym wariancie nieuchronna konsolidacja wewnętrzna przyjmie mniej dramatyczny charakter i przepływ zamówień w kierunku liderów o dużej sile przetargowej i analogicznych zdolnościach produkcyjnych będzie tyle naturalny, co rozłożony w czasie, mniej konfliktowy i dramatyczny społecznie. Średni i mali gracze wcale nie muszą przegrać, nie tylko z uwagi na większą elastyczność, zwłaszcza kosztową, ale mogą wybrać strategie niszowe lub – stawiając na kompleksowość obsługi na rynkach lokalnych i regionalnych, z naciskiem na serwis – co może zapewnić lepsze wyniki niż koncentrowanie się wyłącznie na funkcji producenta.

2) Sytuacja międzynarodowa, a w jej konsekwencji presja polityczna i ekonomiczna (utrzymująca się wysoka inflacja, zagrożenie bezpieczeństwa, także w wymiarze wewnętrznym, patologie globalizacji, fiasko polityki rządów od klasycznej lewicy po prawicę itd.), powodują nie tylko odroczenie skłonności do inwestowania, ale wzrost nastrojów rewindykacyjnych, populistycznych i nacjonalistycznych, co może znaleźć odzwierciedlenie w elekcjach w różnych krajach, skutkiem czego do władzy politycznej dochodzą formacje skłonne do preferowania egoizmów narodowych, także drogą powrotu do protekcjonizmu i preferowania przemysłu narodowego w imię ochrony miejsc pracy i poziomu życia obywateli (dobrą ilustracją jest sytuacja na niemieckiej scenie politycznej i stale rosnące wpływy populistycznej AfD, dla której poparcie sondażowe w niektórych landach, przekracza już 20%). W tym wariancie wielkość eksportu może ulec radykalnej, negatywnej zmianie, analogicznie jak warunki dostępu do rynków eksportowych. Rynek wewnętrzny nie będzie w stanie stanowić buforu dla spadającego eksportu, co doprowadzi w pierwszej fazie do wojny cenowej między rodzimymi  producentami, a w efekcie do masowych procesów rynkowej marginalizacji, ze znanymi, negatywnymi konsekwencjami społecznymi.

Osobiście opowiadam się za pierwszym wariantem, wszak europejska klasa polityczna będąc świadoma wyzwań i zagrożeń, wybierze raczej rosnący interwencjonizm państwowy, także w wersji wzrostu zadłużenia publicznego, niż nastroje quasi rewolucyjne. Jedyna wątpliwość, to sytuacja międzynarodowa i wola polityczna, rzutujące na tempo zmian. Jeżeli proces dochodzenia do rozwiązań systemowych będzie się wydłużał, to powrót optymizmu konsumenckiego może ulegać istotnej prolongacie czasowej, co z kolei może powodować dramatyczne problemy dla wielu graczy rynkowych, zwłaszcza dużych, najbardziej zadłużonych, którzy do dobrych czasów mogą po prostu nie dotrwać. Labilność przesłanek gospodarczych nie zwalnia rzecz jasna podmiotów gospodarczych – bez względu na skalę działania – od czujności i racjonalności. Myślenie scenariuszowe, to potrzeba chwili, to wyraz optymizmu w niepewnych czasach.

Na razie czekają nas turbulencje i lekcje pokory biznesowej, których z pewnością nie doczekają wszyscy.

Zbigniew Mendel

Więcej o możliwych scenariuszach dla branży stolarki i czy najgorsze mamy za sobą będzie się można dowiedzieć podczas Ogólnopolskiego Forum Stolarki, które odbędzie się w dniach 25-26 października w Jachrance.