Aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sunt, czyli cudze winy mamy na oku, własne za plecami – rzecz o braku wrażliwości społecznej i roztropności przy próbach nowych regulacji, w odniesieniu do wynagrodzenia polityków.
W sierpniu opinia publiczna w Polsce pochłonięta była kwestią kontrowersyjnej próby nowych regulacji, w odniesieniu do wynagrodzenia polityków i finansowania partii politycznych, podjętych przez przedstawicieli elity politycznej. Zdecydowana, negatywna reakcja społeczna, zmusiła wspomniane elity – mimo zawartego konsensusu politycznego – do wycofania się z nowych pomysłów legislacyjnych, przy okazji potwierdzając siłę czwartej władzy i znaczenie mediów elektronicznych, jako środka komunikacji i mobilizacji społecznej.
Problem polegał nie tyle na zasadności nowych regulacji (z wyjątkiem może finansowania partii politycznych), co na czasie, trybie i okolicznościach im towarzyszących. Społeczeństwo obywatelskie zasadnie uznało, że czas pandemii, kryzysu gospodarczego i jego atrybutów: drastycznego spadku PKB, wzrostu bezrobocia, braku jasnych perspektyw, spadku optymizmu konsumenckiego, nie jest czasem właściwym dla implementacji tego rodzaju projektów.
Patologie w życiu publicznym, są dobrym przyczynkiem do postawienia kwestii wcale nie incydentalnego występowania analogicznych sytuacji w działalności gospodarczej.
Po raz pierwszy z opisywanym problemem, spotkałem się prawie dwie dekady temu w branży meblarskiej. Po zmianach właścicielskich, skutkujących zmianą zarządu przedsiębiorstwa, w jednej z firm – liderów rynkowych, właściciela uznanej, powszechnie rozpoznawalnej marki, jedną z pierwszych decyzji nowych zarządzających, był zakup nowych samochodów służbowych, wymiany dobrych, pozostających dotąd w dyspozycji zarządzających, na nowe, wyższej klasy, z uzasadnieniem: przecież to buduje prestiż organizacji. Wkrótce potem zakomunikowano licznej załodze o konieczności obniżki wynagrodzeń, motywowanej generowanymi wynikami ekonomicznymi, a sprawę ostatecznie zakończyła wcale nie odległa upadłość przedsiębiorstwa.
Dziś w dobie koronawirusa i niekwestionowanego już, obiektywnego kryzysu ekonomicznego, w zachowaniach decydentów, także potrzebna jest wrażliwość społeczna i roztropność, niezbędne jest – w imię spokoju społecznego w firmie i nie degradowania relacji oraz atmosfery – wyczucie w odniesieniu do procesu decyzyjnego, nawet o symbolicznym znaczeniu. Niepewność gospodarcza winna skłaniać do dobrze pojętej rozwagi, umiaru oraz unikania ostentacji. Asymetria między polityką powściągliwości w stosunku do poziomu płac w przedsiębiorstwie (a czasami wręcz decyzje o obniżeniu wynagrodzeń), motywowana sytuacją ekonomiczną firmy, a wydatkami zarządzających, budujących rzekomo reputację – czego klasycznym przykładem wymiana taboru samochodowego na wyższej klasy – to strategiczny błąd, obniżający morale zatrudnionych, uderzający w spójność i motywację zatrudnionych, rujnujących relacje i atmosferę zrozumienia oraz koncentracji wobec wyzwań o egzystencjalnym w istocie charakterze, o autorytecie decydentów nie wspominając.
Użycie tytułowej sentencji łacińskiej, autorstwa Seneki Młodszego, oznaczającej w wolnym tłumaczeniu: „cudze winy mamy na oku, własne za plecami/poza nami”, jest zamierzonym działaniem w kierunku uruchomienia powszechnej refleksji na poziomie zarządzających wszystkich szczebli. Słusznie oburzyło nas – wyborców, postępowanie rodzimych polityków i ich oderwanie od realiów, próba realizacji nawet zasadnych dezyderatów, w obliczu negatywnej zmiany położenia większości obywateli i niepewności co do kształtu jutra. Warto jednak zawsze ową uniwersalną wrażliwość i krytycyzm implementować lokalnie i personalnie, w miejscu pracy, w firmie, zwłaszcza będąc właścicielem, czy zarządzającym. Warto być krytycznym wobec opisywanych patologii nie tylko jako obywatel, ale także jako decydent, na każdym szczeblu życia społecznego, w każdej roli społecznej.
Zbigniew Mendel