GKS Wikielec obrał kurs na III ligę

Autor: |Data publikacji:

Sporo ostatnimi czasy dzieje się w Wikielcu. Klub, w którym prezesem jest właściciel firmy Amex  Bączek, od początku sezonu wygrywa wszystkie mecze. Jakiś czas temu Wikielec odwiedziła ekipa Łączy nas Piłka, a w ostatnich dniach o wynikach klubu pisał portal Weszło!.

Dziesięć kolejek, trzydzieści punktów na koncie. Trudno sobie wyobrazić mocniejsze wejście w sezon – od Ekstraklasy poczynając, a na IV lidze kończąc, jest w Polsce tylko jeden klub, który może się pochwalić tak imponującym bilansem punktowym na starcie rozgrywek. To GKS Wikielec, ekipa z niewielkiej miejscowości położonej tuż obok Iławy, tak śmiało sobie poczyna w warmińsko-mazurskiej IV lidze. Klubowi działacze stawiają sprawę jasno – brak awansu do III ligi po znakomitym początku rozgrywek będzie olbrzymim rozczarowaniem. Cel jest jednoznaczny. Z optymizmem w przyszłość patrzy też 45-letni Remigiusz Sobociński – trzykrotny zdobywca Pucharu Polski, który właśnie w Wikielcu pisze ostatni rozdział swojej kariery. Ale „ostatni” wcale nie oznacza, że będzie to rozdział krótki.

(…)

Rewanż z łódzkim klubem był spotkaniem wyjątkowym z wielu względów. Prezes Bączek opowiada: – W loży VIP-owskiej na stadionie Widzewa było od nas około trzydziestu osób. Loża zaopatrzona odpowiednio, wiadomo. Ale ktoś zgłosił problem. Mówi: „Panowie, dla bezpieczeństwa lepiej ściągnijcie te szaliki klubowe”. Jednak za chwilę pojawił się szef łódzkich kibiców i powiedział jasno: „Wy jesteście tu wyjątkowymi gośćmi, możecie zostać w barwach”. Skąd ta uprzejmość? Zrobiliśmy wobec tych kibiców Widzewa fajny gest, jak wcześniej przyjechali do nas. Usiedli razem swoją grupą, około trzystu osób. No i Krzysztof załatwił dla nich wielki gar z grochówką – kto chciał, dostał michę porządnej, treściwej grochówy. W tak przyjaznej atmosferze się z nami potem rozstali, że dostaliśmy od nich honorowe zaproszenie na mecz rewanżowy.

(…)

Jeżeli chodzi o kwestie finansowe – klub opiera się przede wszystkim na pieniądzach, jakie wykładają działacze. Istotny jest tutaj wkład prezesa Krzysztofa Bączka, który w GKS-ie Wikielec działa tak naprawdę dopiero od roku. Wcześniej znany w regionie przedsiębiorca zasłynął między innymi jako sponsor Unii Susz. Jego firma, Amex-Bączek – działająca w branży stolarki otworowej – figurowała nawet w nazwie klubu. Doszło jednak do niespodziewanego rozstania, a niedługo potem Bączek wraz ze swoim finansowym potencjałem pojawił się w Wikielcu.

– Cieszę się, że tu trafiłem. Bo czuję, że mam tu naprawdę dużo do zrobienia – dziarsko zapowiada prezes. – Z lokalnym futbolem jestem już związany od trzydziestu lat. Ostatnie lata rzeczywiście spędziłem w Unii Susz, z którą udało nam się zrobić kilka spektakularnych awansów, a potem parę razy z rzędu byliśmy na podium w IV lidze. Jednak natrafiłem tam na ścianę, jeżeli chodzi o lokalnych włodarzy. Dla nich już ten poziom czwartoligowy, na który udało nam się dotrzeć, był po prostu abstrakcją. Jak się zająknąłem podczas jednej z rozmów, ze warto powalczyć o coś więcej, to konkluzja rozmowy z burmistrzem była taka, że może jednak lepiej by było wyhamować i – zamiast rozbudowywać stadion – mecze ligowe rozgrywać na Orliku. Nie znalazłem partnera do rozmowy na temat rozwoju. A tutaj jestem prezesem od roku. Przyznam, że wcześniej sobie z tego klubu trochę dowcipkowałem. Bo GKS Wikielec zawsze budził skrajne emocje – u jednych podziw, u drugich rozbawienie. Sam byłem w tej drugiej grupie, jednak nadszedł taki moment, gdy zrozumiałem, że ten klub stworzyli od podstaw ludzie naprawdę oddani. Mając siedemnaście lat grałem na tym boisku. Biegałem po kostki w piachu. To był skansen – drewniane bramki, koślawa płyta. Dzisiaj to wygląda zupełnie inaczej. Piękna murawa, są nawet jupitery. Wszystko stworzone od zera przez lokalną społeczność.

Klub nieźle sobie również radzi w mediach społecznościowych – na profilu facebookowym pojawia się mnóstwo materiałów, aktywny jest też kanał na YouTube, gdzie można obejrzeć skróty wszystkich meczów ligowych oraz posłuchać wypowiedzi trenerów na konferencjach prasowych. Na poziomie czwartoligowym takie działania nie są wcale oczywiste.

– Ja kiedyś też grałem w piłkę – powtarza Bączek. – W Jezioraku, no i w Stomilu Olsztyn, kiedy się tam edukowałem w szkole średniej. To zostaje w człowieku. Przychodzą takie lata, kiedy na boisku można się już jedynie pobawić, bo rywalizacja nie wchodzi w grę. Więc teraz realizuję się na innym polu. Takich działaczy jak my jest coraz mniej. Żeby w ten sposób angażować się w lokalny futbol, to trzeba być na swój sposób wariatem. Wiele lat walczyłem z małżonką na ten temat. Ale w końcu się przekonała. Moment przełomowy nadszedł wtedy, gdy w Borussii Dortmund grała nasza trójka reprezentantów – Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek. Wtedy ją nakręciłem do kibicowania i oglądania Bundesligi. Dzisiaj to ona regularnie ogląda niemiecką ligę, a ja niekoniecznie. Niemniej – zrozumiała, że futbol to jest naprawdę wartościowa pasja.

Więcej: weszlo.com/2019/10/10/10-zwyciestw-rzedu-malo-gks-wikielec-pruje-kierunku-iii-ligi/

Więcej o zaangażowaniu firm naszej branży w sport: