Warszawa ma wyjątkowo interesujący, zmieniany wielokrotnie na przestrzeni dziejów, układ urbanistyczny. Na mapie można wskazać rejony, które niegdyś były centrami miejskiego życia, ale niepostrzeżenie traciły swoje znaczenie; są też zupełnie nowe obszary, które aspirują do tej roli. Zmienne koleje losu tego wyjątkowego miasta skutkowały zupełną stagnacją, burzliwym rozwojem lub doszczętną destrukcją.
To jak historia obchodziła się z Warszawą, znajduje odzwierciedlenie w jej tkance miejskiej. Rezultatem trzydziestu lat umiarkowanego wzrostu gospodarczego jest obecny boom budowlany, a jego efekty są znacznie bardziej wyraziste niż ślady ożywienia inwestycyjnego z lat dziewięćdziesiątych. Decyzje inwestycyjne podjęte w XX wieku teraz już nie obowiązują. Całkiem nową zabudowę zastępuje się wyższą i bardziej intensywną. Panoramę miasta sukcesywnie uzupełniają kolejne wysokościowce. Niektóre praktyczne europejskie nacje odmawiają sobie przyjemności i dumy płynącej z obcowania z tego typu architekturą. Stosowne regulacje urbanistyczne ograniczają rozwój budownictwa wysokościowego w wielu miastach Unii Europejskiej, choć ma ono olbrzymi wpływ na strukturę miasta. Jego użyteczność może być dyskusyjna, nakłady na budowę i koszty eksploatacji niewspółmierne do korzyści. Niejednoznaczna jest również ocena komfortu użytkowników takich obiektów, ludzi stłoczonych w open space’ach, ograniczonych przesadną kontrolą dostępu, dojeżdżających w irytujących korkach do wertykalnego symbolu swojego zawodowego statusu. Zdecydowanie łatwiej uzasadnić budowę obiektów o rekordowych wysokościach w krajach o intensywnym zaludnieniu, gdzie ceny gruntów osiągają zawrotne wartości. Można zapomnieć o tych wszystkich wątpliwościach i cieszyć się, że Warszawa właśnie dołącza do grona nielicznych, najnowocześniejszych europejskich metropolii. Wreszcie można przejść się miejskim kanionem z wysokościowców, poczuć moc inżynierii i docenić umiejętność panowania nad materią.
Patrząc okiem architekta na ostatnie dokonania w dziedzinie formowania na nowo wizerunku stolicy, widzę, że jakość architektury zależy głównie od umiejętności operowania tworzywem, jakim są fasady, zręcznego zestawiania kolejnych fragmentów fasadowej układanki. W Warszawie udaje się to znakomicie, mogę przywołać zaledwie jeden budynek, na który patrzę z olbrzymim rozczarowaniem. Najciekawsza zabudowa powstaje wokół Ronda Daszyńskiego, dzięki splotowi sprzyjających okoliczności, które skutkowały pozostawieniem w mieście rozległego terenu pozbawionego budynków mieszkaniowych i obciążeń w postaci ingerencji konserwatorskiej oraz wiążących wytycznych urbanistycznych, które mogłyby zablokować plany ambitnych inwestorów. Teren przy skrzyżowaniu ulic Towarowej i Kasprzaka jeszcze kilka lat temu peryferyjny i bez wyrazu staje się właśnie wizytówką stolicy. Kończy się budowa kompleksu HUB (130 m), Skylinera (195 m), zespołu Generation Park (140 m) i najwyższego ze wznoszonych obiektów – Warsaw Unit (202 m). Dołączą do Warsaw Spire, który wraz z iglicą mierzy 220 m i Warsaw Trade Tower o wysokości 208 m, obiektu ukończonego jeszcze w latach dziewięćdziesiątych.
Projekty wysokościowców zostały opracowane w najważniejszych i konkurencyjnych stołecznych pracowniach architektonicznych. Wizualizacje większości obiektów nie obejmują całego kontekstu urbanistycznego, projekty powstawały w zbliżonym czasie. Do pewnego stopnia dziełem przypadku jest udana kompozycja urbanistyczna, jaka powstała. Część wysokościowców obleczona w gładkie skóry prostych systemów fasadowych stanowi najlepsze tło dla obiektów silniej akcentowanych, kształtem, kolorem, rodzajem fasady i skalą. Paradoksalnie te niższe budynki znacznie wyraźniej zaznaczają swoją obecność w kompozycji. Kwestia koloru ma tu niebagatelne znaczenie. Większość to błękitne wieżowce, o wyraźnej refleksyjności powłoki z ujednoliconymi i wyjątkowo regularnymi podziałami na sekcje. To klasyka gatunku, wielokrotnie powtarzany motyw prostej ściany niknącej na tle nieba. W zabudowie wokół Ronda Daszyńskiego zastosowano najzwyklejsze systemy elementowe, w wysokich pasach przyziemia zdecydowano o użyciu konstrukcji strukturalnych i segmentów floor to floor. Nieliczne krzywizny wygenerowano ekonomicznie z elementów płaskich. Jeśli pojawiają się elementy dekoracyjne, to są niewyszukane jak pasma osłon ze stali nierdzewnej odcinające poszczególne pola fasady. Jedyna struktura, którą można zaliczyć do modnych i stosowanych od niedawna typów powłok, to fasada kinetyczna złożona z niewielkich blaszek, których głównym zadaniem jest synchroniczne powiewanie na wietrze, zamontowana na dolnych kondygnacjach Warsaw Unit. W dziedzinie fasad zastosowano klasykę gatunku, a jak powszechnie wiadomo klasyka broni się sama i tym razem można tylko to potwierdzić.
Kierując się w stronę Ronda Dmowskiego jako pierwszy miniemy biurowiec Chmielna 89, pełen kontrastów, który należy z jednej strony zakwalifikować do kategorii budynków wysokościowych (79 m), z innej – średniowysokich, a nawet niskich. Kształt skośnie ściętego prostopadłościanu wynika z warunków przesłaniana i zacieniana sąsiedniej zabudowy. Elewację południową, sąsiadującą z hałaśliwą magistralą kolejową, wyposażono w drugą skórę ze szczelinami wentylacyjnymi, montowaną punktowo. Regularne pola fasady wyposażono w sekcje otwierane; powrót do najprostszego sposobu zapewnienia wentylacji pomieszczeń zdarza się coraz częściej.
Dalej mijamy rekordzistę – kompleks zabudowy Varso, którego główna wieża przekroczy wysokość 300 metrów. Szereg budynków wysokich tworzy nowy liczący 200 m fragment pierzei ul. Chmielnej. Varso zaprojektowany jest jako zestaw regularnych brył powleczonych zróżnicowanymi fasadami. Estetyka podziałów nie jest zupełnie klasyczna, jednak elegancka i nie zaskakuje przesadną ekstrawagancją.
Przegląd kończymy na Rondzie Dmowskiego. Nastąpiła tu wymiana obiektu tła do odświeżonej wersji rotundy. W rozwiązaniu tego zawiłego problemu projektowego należało uwzględnić wiele zmiennych, rolę rotundy i wizualny związek z jej charakterystyczną bryłą, zbieg dwóch ważnych osi komunikacyjnych, skalę i powiązanie z istniejącymi budynkami, zwłaszcza wysokimi w Ścianie Wschodniej, oraz najważniejszy element – architektoniczne relacje z budynkiem hotelu Forum, który od kilku lat funkcjonuje pod zmienioną nazwą i powłoką fasady. W miejscu o ogromnym potencjale powstała bryła Widok Towers.
Większość fasad buduje się w ekspresowym tempie z systemowych modułów ścian osłonowych elementowych na jeszcze „ciepłej”, choć już stabilnej, konstrukcji żelbetowej, pod uruchomionymi ślizgami. Trzeba się pospieszyć, aby asystować przy montażu ostatnich segmentów.
Dzielę się moją subiektywną opinią na temat fasad najnowszych warszawskich wysokościowców, zachęcam do spaceru szlakiem kilku z najnowszych warszawskich realizacji od Ronda Daszyńskiego do Ronda Dmowskiego (lub odwrotnie). Najlepiej zrobić to właśnie teraz, kiedy już widać skalę obiektów, a jeszcze trwają ostatnie prace montażowe na elewacjach. To bardzo proste zadanie, wcale nie trzeba wytężać umysłu, wystarczy polegać na własnych emocjach i stwierdzić, który drapacz chmur wzbudzi zachwyt, podziw, który można minąć obojętnie, a który wywoła rozczarowanie. Już teraz widać, kto wykorzystał, a kto prawdopodobnie zaprzepaścił wyjątkową okazję stworzenia znakomitej, wyrazistej architektury.
W realiach pandemii można rozpatrywać najróżniejsze, również wyjątkowo pesymistyczne scenariusze dla nowej zabudowy. Ludzie unikają tłumów i nie ma miejskich korków jedynie chwilowo, nawet najgorsze w skutkach epidemie zawsze mijały, szybko wracała aktywność, a nawet hiperaktwność.
Sylwia Melon-Szypulska