PIP kontroluje wykorzystanie tarcz antykryzysowych

Autor: |Data publikacji:

Kontrola tarcz antykryzysowych przez PIP są częste, zwłaszcza jeżeli chodzi o wypłatę wynagrodzeń i zatrudnienie. Należy bowiem pamiętać, iż tarcze finansowe miały na celu przede wszystkim ochronę miejsc pracy, a nie tylko przetrwanie firmy w dobie kryzysu. A zatem, w takiej samej mierze były one nakierowane na pracodawcę, jak i na pracownika.

Niestety część pracodawców, pomimo, iż otrzymała dofinansowanie, i to dwa razy, zwolniła pracowników lub obniżyła im wynagrodzenia, tłumacząc się trudnymi czasami i niekończącą się pandemią. Należy tu dodać, że nie zawsze pomiędzy pracownikiem a pracodawcą istnieje formalna umowa o pracę czy też świadczenie usług. Poza tym zdarza się, zwłaszcza w przypadku małych firm, że umowa dotyczy tylko części otrzymywanego wynagrodzenia. A w takiej sytuacji żadna kontrola nic nie da, bo jeżeli oficjalnie kogoś nie zatrudnialiśmy, to nie ma też mowy o jego zwolnieniu. A jeżeli umowa jest na kwotę 4 tys. zł, to nikt nie jest w stanie udowodnić, że faktyczne kiedyś zarobki były większe.

Co prawda głównym celem zapowiadanych przez Państwową Inspekcję Pracy kontroli ma być ograniczenie naruszeń czasu pracy oraz ochrona pracowników w dobie pandemii, zwłaszcza jeżeli chodzi o przepisy BHP. Jak się okazuje bowiem, aż 93 proc. firm zatrudniających pracowników to niewielkie podmioty, w którym pracuje mniej niż 9 osób. Przedsiębiorstwa takie często nawet nie wiedzą o istnieniu i konieczności spełnienia dodatkowych wymagań, których niestety z roku na rok przybywa. Chodzi tu zarówno o badania lekarskie w ramach medycyny pracy, jak i badania BHP oraz ryzyko zawodowe. Niestety obowiązek sprostania tym wymogom ciąży na pracodawcach zawsze, nawet w czasie trudnej sytuacji ekonomicznej. Nie może być tak, że brak regularnych badań pracowników jest spowodowany niewystarczającą ilością środków finansowych. Każdy, kto zatrudnia kogoś na podstawie umowy o pracę (lub innej), powinien dbać o zdrowe i bezpieczne warunki pracy zatrudnionych osób, oraz spełnić wszystkie związane z tym wymogi prawne. I nie chodzi tu tylko o wypłatę wynagrodzenia, prawo do urlopu czy zwolnienia lekarskiego pracownika. Wymogów tych jest znacznie więcej, a środki pochodzące z otrzymanych subwencji powinny służyć właśnie takim celom, jak wypłata wynagrodzeń czy zapewnienie bezpiecznych warunków pracy.

Podczas kontroli przeprowadzonych w 2020 roku, w połowie przypadków wykazano nieterminowość wypłat. Wzrosła też liczba przypadków wypłaty wynagrodzenia niższego, niż kwota minimalna. Inspekcja odnotowała sporo skarg w tym zakresie. W ich efekcie przeprowadzono dokładne kontrole, co zakończyło się wydaniem decyzji nakazujących wypłatę zaległych świadczeń na rzecz pracowników.

Co istotne, część nieprawidłowości dotyczyła ekwiwalentu za urlop oraz pracy w godzinach nadliczbowym. Otóż okazuje się, iż w praktyce ekwiwalent po prostu nie jest w ogóle naliczany i wypłacany, natomiast praca w godzinach nadliczbowych jest traktowana jako praca w ramach otrzymywanego wynagrodzenia. Godzin nadliczbowych, zwłaszcza w przypadku małych firm, w ogóle się nie wykazuje i nie rozlicza.

Jeżeli zatem firma otrzymała subwencję z PFR, warto, by na wypadek kontroli miała ona przygotowane dokumenty potwierdzające nie tylko spadek obrotów, ale również utrzymanie średniego stanu zatrudnienia, w tym listy płac, deklaracje ZUS i US, ewidencje czasu pracy czy, w razie rozwiązania umowy o pracę z pracownikiem, dowody, iż stosunek pracy ustał z przyczyn leżących po stronie pracownika, a nie pracodawcy. To samo dotyczy dopłat do wynagrodzeń. To, że kontroli do tej pory nie było, wcale nie oznacza, że jej w ogóle nie będzie. Tym bardziej, że w przypadku PFR dopiero zaczynają się terminy rozliczeń pierwszych otrzymanych subwencji, no i związanych z tym kontroli.