O deficytach kadrowych w branży budowlanej mówi się już od kilku lat. Problemem jest nie tylko brak wykwalifikowanych fachowców, którzy wyjeżdżają za granicę zachęceni lepszymi zarobkami. W ogóle nie ma chętnych do pracy w tej branży. Widać to zwłaszcza w grupie osób młodych, dla których to zajęcie nie jest atrakcyjne. A jeżeli już się na nie zdecydują, ich oczekiwania finansowe są dużo większe, niż możliwości zarobkowe w branży.
Oficjalne dane GUS-u a rzeczywistość
Młodzi często chcą zarabiać więcej niż ich koledzy po fachu z dużym stażem. I, niestety, często to powoduje spadek motywacji wśród starszych i bardziej doświadczonych pracowników. I właśnie dlatego zarówno fachowcy, jak i młodzi pracownicy z branży budowlanej wyjeżdżają z kraju. Za granicą mogą oni zarobić dużo więcej, podczas gdy w Polsce ich wynagrodzenie pozostawia wiele do życzenia. Za to nasze pensje i nasz kraj są atrakcyjnym rynkiem dla pracowników z Ukrainy. To oni głównie zajmują wakaty w budowlance. Jednak i to nie wystarcza. Poza tym pracownicy ze Wschodu nie zawsze mają odpowiednie kwalifikacje i nie mogą wykonywać części prac.
Tymczasem, jak podaje Główny Urząd Statystyczny, wynagrodzenia w budowlance rosną. W I kwartale 2020 roku przeciętna pensja brutto wynosiła 5180,03 zł, a już w IV kwartale 2020 – 5401,37 zł. Oznacza to wzrost na przestrzeni niecałego roku o ponad 4 proc. Niestety, są to jedynie dane oficjalne. Jak się okazuje, część osób w branży budowlanej pracuje na czarno, bez ubezpieczenia i za dużo mniejszą stawkę. Te nieoficjalne dane w statystykach GUS-u nie są i nie będą ujęte.
Badania Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości w branży budowlanej
Z badania „Branżowy Bilans Kapitału Ludzkiego – Budownictwo”, przeprowadzonego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, wynika, iż w perspektywie 12 miesięcy największy brak dotyczyć będzie takich zawodów, jak murarz-tynkarz oraz betoniarz-zbrojarz. Tak sądzi ponad 40 proc. badanych pracodawców i praktycznie tyle samo pracowników. W dalszej kolejności wskazywano monterów (zabudowy i robót wykończeniowych, instalacji i urządzeń sanitarnych, konstrukcji budowlanych), cieśli, projektantów/konstruktorów i mistrzów/majstrów budowlanych. Najmniejsze braki kadrowe, zdaniem ankietowanych, będą widoczne na stanowiskach: inżynier budowlany, kierownik budowy i kierownik robót budowlanych. Przy czym te braki mogą być duże.
Badanie „BBKL” przeprowadzono w okresie styczeń 2020 – kwiecień 2021. Brali w nim udział pracodawcy, pracownicy, analitycy zajmujący się branżą budowlaną, przedstawiciele instytucji edukacyjnych, pracownicy firm rekrutacyjnych, a nawet pracownicy administracji publicznej.
Prognozy dla budowlanki
- 42 proc. badanych pracodawców obawia się problemów w rekrutacji pracowników wykwalifikowanych;
- 34 proc. twierdzi, że braki kadrowe w krótkiej perspektywie, czyli w ciągu 12 miesięcy, dotkną również pracowników bez przygotowania zawodowego;
- 32 proc. przewiduje problemy z zatrudnieniem niezbędnej kadry inżynierskiej, czyli konstruktorów, inżynierów, projektantów czy chociażby kierowników budowy.
Biorąc pod uwagę okres 5-letni, problemy z zatrudnieniem w każdej z wyżej wymienionych grup (pracownicy wykwalifikowani, bez przygotowania zawodowego i inżynierowie) przewiduje praktycznie połowa ankietowanych.
Przyczyny i skutki braków kadrowych wśród pracowników
- 46 proc. badanych uważa, iż młodzi ludzie nie chcą pracować w budowlance;
- 39 proc. jako powód podaje spadek prestiżu tej branży. Co ciekawe, miejsce polskich pracowników zajmują obecnie nie tylko pracownicy ze Wschodu.
Firmy zatrudniają również obywateli z Azji. Społeczeństwo się starzeje. Jeżeli więc przedsiębiorstwa nie zachęcą młodych, a reputacja pracownika budowlanego w Polsce nie ulegnie poprawie, wówczas problem braków kadrowych z pewnością będzie się pogłębiał.
Czym skutkuje taki stan rzeczy? Pracownicy budowlani z reguły pracują dłużej, niż powinni. Dużo łatwiej jest o wypadek przy pracy, zwłaszcza że to zajęcie dość niebezpieczne.
Przytoczone wyżej wyniki są o tyle istotne, że obecny sezon w budowlance należy do bardzo dobrych. Firmy notują dużo więcej zleceń niż w analogicznym okresie w latach poprzednich. Przedsiębiorcy mają problem z zakończeniem prac na czas, mimo że pracownicy – za obopólną zgodą – pracują ponad określone limity. Inwestorzy nie mogą znaleźć wykonawców, a ci dyktują warunki. Część robót z powodu pandemii została przesunięta na ten rok – ubiegłoroczna niepewność co do dalszej sytuacji działała jak hamulec. Kto mógł zaczekać i zobaczyć, jak dalej będzie się rozwijać sytuacja, zrobił to. Stąd też dużo większa ilość robót niż w roku ubiegłym i tak zwany podwójny sezon, który rozpoczął się już w marcu (z reguły początkiem sezonu budowlanego jest kwiecień).