„Razem wobec wyzwań” – rozmowa z Maciejem Żyłą, Laboratorium Techniki Budowlanej

Autor: |Data publikacji:

Maciej Żyła Laboratorium Techniki BudowlanejZ Maciejem Żyłą, kierownikiem ds. jakości w Laboratorium Techniki Budowlanej Sp. z o.o rozmawia Anna Domańska.

25 lat temu zaczynaliście jako jedno z pierwszych komercyjnych laboratoriów w Polsce. Skąd pomysł na taką działalność?

Pomysł, by zająć się branżą stolarki otworowej, wyszedł od mojego ojca Andrzeja Żyły. To on był inicjatorem całego przedsięwzięcia, które rozpoczynał razem z Bogdanem Wójtowiczem. Ojciec miał styczność z technologią okien z PCW już w 1974 roku, kiedy pracował w firmie ERG Czeladź (późniejszym POLTROCALU). Natomiast od początku lat 90. pracował w firmie KBE, najpierw jako technik, a później szef działu technicznego. Dzięki temu miał bezpośredni kontakt z producentami i doskonale znał ich codzienne problemy. Widział też, że rodzi się zapotrzebowanie na rzetelne wsparcie techniczne i badawcze. A ponieważ ten rynek – zwłaszcza w zakresie badań – dopiero się kształtował, zidentyfikował lukę, którą można było wypełnić.

Ojciec chciał stworzyć miejsce, które realnie wspiera, a nie tylko weryfikuje. I to do dziś uważamy za fundament naszej działalności: naszą rolą jest nie tylko badać, ale pomagać. Nie stoimy naprzeciwko klienta – stoimy obok niego, a naprzeciwko stoi problem, który wspólnie chcemy rozwiązać.

Co z perspektywy czasu uznajecie za kluczowe momenty, które ukształtowały firmę i miały wpływ na jej rozwój?

Z perspektywy lat mogę wskazać kilka wydarzeń, które rzeczywiście odegrały fundamentalną rolę w kształtowaniu firmy i kierunku, w jakim się rozwijaliśmy. Jednym z nich był udział w tłumaczeniu pierwszej normy okiennej PN-EN 14351-1. Została ona opracowana w 2006 roku, a w polskim systemie opublikowana w 2007. Co istotne, to właśnie nasze laboratorium, na zlecenie Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, przetłumaczyło ten dokument, by jak najszybciej udostępnić go producentom w Polsce.

Dzięki temu poznaliśmy treść tej normy jeszcze zanim została oficjalnie wdrożona. To dało nam ogromną przewagę – byliśmy gotowi na pytania klientów, rozumieliśmy zmiany i mogliśmy pomóc w ich interpretacji. W tamtym czasie wielu producentów nie miało jeszcze świadomości, jak duży wpływ będzie miała ta norma na funkcjonowanie rynku. Część przedsiębiorstw szybko dostosowała się do nowych wymagań, ale były też takie, które długo działały poza systemem, nawet o tym nie wiedząc. To był czas intensywnej edukacji rynku i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że mieliśmy w tym swój udział.

Ten moment był nie tylko ważny z punktu widzenia naszej działalności, ale też całej branży. Norma ta otworzyła rynek, szczególnie na eksport – wielu producentom umożliwiła sprzedaż wyrobów poza granicami kraju, na dużą skalę. Fakt, że mogliśmy pomóc w tym procesie jest dla mnie osobiście źródłem ogromnej satysfakcji.

Drugim kluczowym momentem w historii firmy było wprowadzenie badań odporności na włamanie, które rozpoczęliśmy w 2011 roku. Początki były skromne – w pierwszym roku zbadaliśmy jedną, może dwie firmy. Ale z biegiem lat zapotrzebowanie zaczęło rosnąć i to bardzo dynamicznie. W ostatnim czasie większość naszych dni badawczych dotyczyła właśnie odporności na włamanie. Dla przykładu: w marcu zeszłego roku mieliśmy tylko dwa dni, w których nie prowadziliśmy badań przeciwwłamaniowych.

Ten obszar stał się dla nas strategiczny, szczególnie ze względu na klientów z Litwy, Łotwy i Estonii, którzy eksportują do Szwecji. Tam wymagania dotyczące certyfikacji są bardzo wysokie, zwłaszcza jeśli chodzi o produkty instalowane w obiektach państwowych, takich jak więzienia czy urzędy. W związku z tym w listopadzie ubiegłego roku przeszliśmy audyt akredytacyjny szwedzkiej jednostki SBSC (Swedish Board for Accreditation of Security Certification), a od kwietnia tego roku jesteśmy jako jedyne laboratorium z Polski oficjalnie wpisani do ich bazy.

Dla naszych klientów to ogromna wartość. Oznacza, że ich produkty badane w naszym laboratorium są akceptowane w Szwecji bez dodatkowych weryfikacji.

Co było dla pana najbardziej satysfakcjonującym momentem w ciągu tych 25 lat?

Kiedy ostatnio się nad tym zastanawiałem, doszedłem do wniosku, że nie chodzi o jeden przełom, ale o różne sytuacje, które miały dla mnie znaczenie. Na przykład pamiętam moje pierwsze wystąpienie przed dużą publicznością. To było kilkanaście lat temu i towarzyszył temu ogromny stres. Zwłaszcza, że nikt nas przecież nie uczy, jak występować publicznie, a to umiejętność, której w naszej branży też czasem potrzeba. Szczególnie, gdy trzeba mówić krótko, rzeczowo, a jednocześnie ciekawie, tak by nie zanudzić odbiorców.

Ale jeśli miałbym wskazać coś, co stale daje mi największą satysfakcję, są to sytuacje, w których klient przyszedł do nas z polecenia. To znaczy, że ktoś docenił naszą pracę, uznał, że warto zaufać właśnie nam. I za każdym razem to cieszy, bo to taki dyskretny, ale bardzo ważny sygnał: robisz to dobrze.

Od 2013 roku pełni pan funkcję kierownika ds. jakości. Jak ewoluowała pana rola przez te lata?

Szczerze mówiąc, w funkcję kierownika wdrażałem się przez pierwsze trzy, może nawet cztery lata. Dopiero po tym czasie – myślę, że około 2019, tuż przed pandemią – dotarło do mnie coś kluczowego: że to ja jestem odpowiedzialny za system i mogę go projektować tak, by był skuteczny i naturalny dla organizacji, a nie tylko zgodny z wymaganiami zewnętrznymi.

Zrozumiałem, że nie chodzi o to, by ślepo kopiować cudze rozwiązania czy narzucone schematy, ale by tworzyć system, który rzeczywiście działa – w naszej rzeczywistości, dla naszego zespołu. Tak długo, jak potrafię udowodnić, że system zarządzania spełnia określone wymagania i jest efektywny, mam pełne prawo organizować go według własnego uznania. Jeśli na tydzień przed kontrolą wszyscy nagle zaczynają uzupełniać dokumenty, to znaczy, że coś jest nie tak. Dobry system działa cały czas, niezależnie od tego, czy ktoś nas sprawdza.

Trzeba też pamiętać, że zarządzanie jakością to nie tylko procedury – to kontakt z klientami, którzy często przyjeżdżają do nas, żeby zrozumieć wymagania, zobaczyć, jak coś wygląda w praktyce, albo dowiedzieć się, w jakim kierunku zmierzają zmiany. Naszym zadaniem jest im to pokazać – opowiedzieć, jak będzie wyglądać rzeczywistość za rok czy dwa, i wskazać, co muszą zmienić, by zachować zgodność z wymaganiami norm i innych dokumentów odniesienia. Ale to, jak zorganizujemy cały system – przyjmowanie zleceń, postępowanie z próbkami, nadzór nad przyrządami, obieg dokumentacji – zależy już od nas. Dlatego dla mnie najważniejszym wnioskiem z tych lat jest to, że system musi być prosty, naturalny i działać na co dzień. Jeśli coś robimy tylko na pokaz, to jest strata czasu.

Czy planujecie poszerzenie działalności o inne dziedziny techniczne?

Nie planujemy wychodzić poza stolarkę otworową. Powodów jest kilka, ale główny to ten, że wejście w nowy obszar wymagałoby zatrudnienia dodatkowych, wyspecjalizowanych osób. A z dostępnością odpowiednich kadr – jak wszyscy wiemy – jest dziś trudno. Skupiamy się na tym w czym mamy doświadczenie i z czym jesteśmy kojarzeni.

Natomiast zmiany organizacyjne na pewno nastąpią. Jeden ze wspólników wkrótce przechodzi na emeryturę, co naturalnie pociągnie za sobą pewną reorganizację. Natomiast nasza specjalizacja daje nam przewagę i chcemy się jej trzymać. Skupiamy się na rozwoju tam, gdzie widzimy rzeczywiste potrzeby rynku. Jak choćby w zakresie badań antywłamaniowych czy tych związanych z wejściem w życie nowego rozporządzenia CPR.

Jak przygotowują się państwo do zmian związanych z CPR?

W związku z wejściem w życie nowego CPR, nasz zakres działalności z dużym prawdopodobieństwem się zmieni – być może nawet rozszerzy się o obszary związane z certyfikacją wyrobów. To jednak wymaga bardzo dokładnej analizy: zarówno wymagań formalnych, jak i możliwości kadrowych oraz czasowych.

Na razie obserwujemy rozwój sytuacji. Nowe przepisy wymagają znowelizowania wielu norm – wiemy, że w pierwszej kolejności zmieniane będą te dotyczące wymagań cieplnych. Rewolucji raczej nie będzie, ale konkretne zapisy wciąż są w opracowaniu. Kluczową datą będzie tu 8 stycznia 2026 roku. Wtedy ma się pojawić pierwszy wykaz norm przewidzianych do aktualizacji i plan działania Komisji Europejskiej z tym związany – przynajmniej takie są przewidywania.

Dzięki udziałowi w gremiach branżowych na poziomie europejskim mamy dostęp do wielu dokumentów wcześniej niż pozostali uczestnicy rynku. Jest to niezbędne, ponieważ to my potem oceniamy, czy inni działają zgodnie z wymaganiami. Dlatego raczej nie zaskakują nas nagłe zmiany – z reguły wiemy, co nadchodzi i możemy się przygotować z wyprzedzeniem.

Oczywiście bywa, że klienci słyszą jakieś hasło, które zaczyna krążyć w branży i wtedy natychmiast mamy lawinę telefonów z pytaniami „jak to będzie?”. A prawda jest taka, że czasem po prostu musimy chwilę poczekać. Sami czytamy dokumenty, analizujemy, prowadzimy notatki. Przede wszystkim staramy się nie filtrować informacji pewnych i potwierdzonych – jeśli coś wiemy, przekazujemy to klientom od razu, w sposób rzetelny i zrozumiały.

Trzeba też pamiętać, że tempo wdrażania przepisów w poszczególnych krajach jest bardzo różne. U nas pewne kwestie muszą zostać jeszcze zapisane w prawie krajowym. Potrzebujemy też czasu, żeby sprawdzić, jak nowe rozwiązania funkcjonują w praktyce – bo jeśli wszystko zostanie wprowadzone w pośpiechu, to skończy się na tym, że trzeba będzie jeszcze dwa razy poprawiać, bo coś „nie działa”.

Tak więc – tak, przygotowujemy się, śledzimy, uczestniczymy w konsultacjach, zgłaszamy swoje uwagi. Ale też uczciwie mówimy: musimy czekać na konkrety i robić swoje najlepiej, jak potrafimy, w ramach tego, co już wiemy i co jesteśmy w stanie przewidzieć.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy – jak zmieniła się branża?

Radykalnie. Dziś mamy do czynienia z firmami, które działają na rynkach międzynarodowych, mają świetnie rozwinięte systemy kontroli jakości i świadomie zarządzają dokumentacją. Ale też mamy ciągłe zmiany – normy, przepisy, wymagania. Kiedyś pytaniem było: „Gdzie mam przykleić etykietkę na oknie?”. Dziś pytaniem jest: „Jak zintegrować wyniki badań z cyfrowym systemem raportowania i sprzedaży?”. To ogromny skok.