Codziennie zbieramy dla Państwa informacje z branży stolarki na temat funkcjonowania przedsiębiorstw w dobie panującej na świecie pandemii koronawirusa. Nie jest tajemnicą, że ma ona coraz większy wpływ na światową gospodarkę. Tym razem sprawdziliśmy, czy wśród producentów okuć również odczuwalne są negatywne skutki tej sytuacji.
Zamówienia spływają
Choć pandemia ma coraz większy wpływ na gospodarkę, producenci okuć do tej pory nie odczuwają większych skutków spowolnienia. – Sprzedaż po pierwszych dwóch miesiącach tego roku była bardzo dobra i wyraźnie lepsza niż w roku ubiegłym w analogicznym okresie. W związku z tym mamy pewien zapas na ewentualne spowolnienie. Obecnie nie obserwujemy spadku zamówień, jednakże to co dziś realizujemy, jest efektem sytuacji sprzed 3-4 tygodni – zauważa Mirosław Bogdalski, dyrektor sprzedaży w firmie Roto. Sytuację tę potwierdzają przedstawiciele firmy Winhkaus, według których zamówienia od klientów nadal spływają. Jak wynika z rozmów Winkhausa z jej partnerami handlowymi, producenci mają zamówienia na ok. 4-6 tygodni i pracują w dobrym tempie. Jednak ogólnie widoczny jest lekki spadek zamówień z rynku.
Podobnie sprawę ocenia Maco. – Nasza firma jak każdy dostawca jest współzależnym elementem producentów okien – podkreśla Robert Stasiński, regionalny dyrektor sprzedaży w firmie Maco. – Nasi klienci odnotowują już pierwsze symptomy niepewnej sytuacji na rynkach europejskich, będące skutkiem globalnej pandemii. Wszyscy zauważają, że zaczyna spływać mniejsza liczba zamówień, co automatycznie obniża liczbę zamówień kierowanych do naszej firmy – dodaje. Może się zatem okazać, że w niedalekiej przyszłości okuciowcy zaczną odczuwać wyraźniej spowolnienie, gdy będzie trzeba realizować zamówienia z marca i kwietnia.
Sytuacja na polskim rynku
Jak zapewniają producenci okuć, sytuacja na rynku polskim jest na razie dobra. Zdają sobie jednak sprawę z dynamiki sytuacji i że ten trend może ulec zmianie. – Dziś polski rynek w najmniejszym stopniu zareagował spadkiem, ale i tutaj jest on odczuwalny. Obecnie firmy starają się utrzymać normalną produkcję, ale problemem jest niepewność, do kiedy i jak długo będzie można funkcjonować bez większych utrudnień – mówi Robert Stasiński z Maco. – Jeżeli dystrybutory i klienci producentów stolarki przestaną odbierać nowe zamówienia, to i producenci nie będą produkowali swoich towarów na zapas. To kwestia przestrzeni do składowania wyprodukowanych okien jak i zaangażowania znacznych środków w bieżącą produkcję – dodaje. Podobnie sytuację ocenia Roto. – Odnosząc się do kwestii naszych klientów – rzeczywiście słyszymy o praktycznie całkowitym zahamowaniu sprzedaży na rynku włoskim. Ta sytuacja mocno dotyka kilku producentów z południowej Polski, gdzie udział w ich sprzedaży na tamten rynek był wysoki – mówi Mirosław Bogdalski z Roto.
Na rynkach zagranicznych jest różnie
Rynek włoski okazuje się być dużym wyzwaniem. Tym bardziej, że w weekend rząd z Półwyspu Apenińskiego podjął decyzję o wstrzymaniu na terytorium całego kraju działalności produkcyjnej w fabrykach, które nie mają strategicznego znaczenia. – Oczywiście najbardziej skomplikowana sytuacja dotyka rynek włoski, gdzie klienci odczuwają całkowity brak zleceń. Równie dotkliwe symptomy kryzysu są już odczuwane we Francji – potwierdza Robert Stasiński z Maco. Jak powiedział nam z kolei w rozmowie z naszą redakcją przedstawiciel firmy Winkhaus, dużym problemem jest kwestia kierowców, którzy nie chcą jeździć do Włoch i Francji oraz krajów Beneluksu, gdzie jest duża liczba doniesień o rozprzestrzenianiu się wirusa. Okazuje się, że paradoksalnie w lepszej sytuacji mogą być w tej chwili te firmy, którzy nie mają własnego transportu, a wynajmują firmy spedycyjne – te wciąż ponoć znajdują sposoby, żeby dostarczyć towar na zagrożone rynki.
Winkhaus odnotowuje, że rynek budowlany w Niemczech działa bez wyraźnego wyhamowania i bez odczuwalnej paniki. Montaże są w dalszym ciągu wykonywane. Robert Stasiński z Maco potwierdza te słowa. Według niego rynek niemiecki w obecnej chwili funkcjonuje jeszcze bez znaczących problemów. – Ale to kwestia czasu, że i tutaj wyhamuje liczba zamówień – zauważa Stasiński.
Jednak w przypadku dużych producentów okuć, na sytuację ekonomiczną nie można patrzeć przez pryzmat pojedynczych rynków. – Jeśli chodzi o nasz biznes globalny, to właściwie poza Włochami sprzedaż odbywa się mniej lub bardziej rytmicznie, a wyniki które tam odnotowujemy, są bardziej związane z sytuacją gospodarczą tych rynków niż sytuacją z koronawirusem – podkreśla Mirosław Bogdalski z Roto. Co ciekawe, firma Winkhaus miała właśnie wysyłać do swoich klientów informację o technicznej korekcie (podwyżce) cen na okucia od maja 2020 r. Jednak wobec zaistniałej sytuacji firma postanowiła wycofać się z tego i po raz kolejny wziąć na siebie ten wzrost kosztów.
Jak funkcjonują firmy w dobie pandemii?
Choć czas jest szczególny, a z Włoch, ale także częściowo z Francji docierają do nas informacje o zatrzymaniu produkcji, to u producentów okuć przebiega ona na szczęście bez większych zakłóceń. – Nasze zakłady produkują normalnie i wprowadzone zostały wszelkie konieczne procedury, aby zabezpieczyć ich płynność. Poza tym mamy też spore zapasy w magazynach w różnych lokalizacjach Europy. Nasza organizacja podchodzi bardzo poważnie do bieżącej sytuacji epidemiologicznej. Bezpieczeństwo naszych klientów i naszych pracowników jest priorytetem. Wcześniej zapadła decyzja o wycofaniu się z targów Fensterbau Frontale (pisaliśmy o tym TUTAJ – przyp. red.), a obecnie praktycznie każdy pracownik biurowy i terenowy ma możliwość pracy zdalnej – mówi Mirosław Bogdalski z firmy Roto. – Specjalną troską objęci zostali pracownicy magazynu w Warszawie, dla których opracowano specjalne środki bezpieczeństwa dopasowane do ich specyfiki pracy – dodaje.
Również zakłady firmy Winkhaus w Polsce i w Niemczech pracują normalnie. Wprowadzono oczywiście środki ostrożności, dezynfekcję na wejściu, mycie rąk, itp. Wprowadzono również większe odstępy czasowe między zmianami pracowników. Zwiększono też środki ostrożności względem zewnętrznych kierowców, którzy nie wchodzą teraz na teren zakładu i mają wydzielone miejsca na oczekiwanie. Nawet dokumentów nie muszą przekazywać z rąk do rąk (są fotografowane i przekazywane do księgowości). Charakterystyczne, że kierownictwo firmy stara się być na miejscu dając dobry sygnał pracownikom produkcyjnym, którzy pracować zdalnie przecież nie mogą. Specjalne procedury wprowadzono również w Maco.
W rozmowie z naszą redakcją Robert Stasiński z Maco zwraca uwagę na jeszcze jeden, istotny aspekt, jakim w tym czasie stała się kwestia terminów płatności oraz ich ściągalność. – Gdy pojawią się przestoje i opóźnienia płatności klientów, po zakończeniu pandemii rozpocznie się kolejny etap pogłębienia kryzysu: mniejsza ilość zleceń oraz mniej środków. Nieliczne firmy, dysponujące wyższym kapitałem próbują obecnie przyciągać klientów promocjami, w ramach których odraczają dostawy okien na późniejsze terminy. Jednak większość przedsiębiorstw skupia swoją uwagę na ściągalności aktualnych płatności – podkreśla Stasiński.
Zobacz również
Veka sponsorem lokalnego sportu, Wiśniowski wspiera skoczka
W ostatnim czasie kilka firm z naszej branży pochwaliło się wsparciem dla sportowców. Wiśniowskiego będziemy oglądać w Pucharze Świata w skokach narciarskich, a Veka będzie widoczna podczas meczów Pucharu Polski. Fakro kontynuuje współpracę z piłkarkami, a Lanko i Oknamix zaczyna z piłkarzami.
Producenci stolarki w rankingu „Najcenniejsze firmy rodzinne 2024”
Producenci stolarki mają swoją reprezentację w tegorocznym rankingu najcenniejszych firm rodzinnych. Jego autorzy wyłonili laureatów spośród przedsiębiorstw w poszczególnych województwach.
CAL posadził kolejnych 10 tysięcy drzew
W drugiej połowie października pracownicy CAL tradycyjnie posadzili kolejnych 10 tysięcy drzew. Akcja, którą rokrocznie prowadzi suwalski producent drzwi, doczekała już siódmej edycji. Partnerem wydarzenia było "Forum Branżowe".